Prokuratura Okręgowa w Warszawie poinformowała w komunikacie, że odmówiła wszczęcia śledztwa w sprawie powołania Misiewicza do rad nadzorczych Polskiej Grupy Zbrojeniowej i Energa Ciepło Ostrołęka. Rzecznik rządu pytany o decyzję prokuratury, odpowiedział, że "prokuratura jest niezależną instytucją i to prokuratorzy samodzielnie decydują, czy będą wszczynali jakieś śledztwo, postępowanie".
Widocznie prokuratorzy stwierdzili, że nie ma podstaw do tego, żeby takie działania podejmować, nie istnieją przesłanki do tego, żeby prokuratura wszczynała jakiekolwiek dochodzenie - dodał. - Mówiliśmy od wielu tygodni, że nie ma podstaw do wszczęcia śledztwa, a Misiewicz nie popełnił przestępstwa. Wielu prawników zresztą w tym temacie się wypowiadało, że nie ma naruszenia przepisów ustawy (przez Bartłomieja Misiewicza - przyp. red.) - zaznaczył.
Rzecznik rządu dopytywany przez dziennikarzy o to, czy Misiewicz wróci na stanowisko rzecznika MON, odpowiedział, że decyzje personalne w poszczególnych resortach zależą od ich kierownictwa. - To nie jest tak, że pani premier jednoosobowo decyduje, kto w jakiej instytucji będzie pracował - dodał. Zaznaczył, że "obowiązują określone procedury i każdy organ działa zgodnie z przepisami prawa".
Tak być musi, my stoimy na straży praworządności - dodał rzecznik.
Jak podaje komunikat prokuratury, we wtorek odmówiła ona wszczęcia śledztwa w sprawie "przekroczenia uprawnień służbowych przez funkcjonariusza publicznego w związku z zawarciem z Bartłomiejem Misiewiczem umowy o pracę na stanowisku szefa Gabinetu Politycznego MON oraz sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa wyrządzenia szkody majątkowej Energa Ciepło Ostrołęka Sp. z o. o., Polskiej Grupie Zbrojeniowej SA - poprzez powołanie do składu rady nadzorczej spółek Bartłomieja Misiewicza".
"Po przeprowadzonej analizie dokumentacji zgromadzonej w toku postępowania sprawdzającego prokurator stwierdził, że nie zostały wyczerpane znamiona wyżej opisanych czynów zabronionych i wydał końcową decyzję merytoryczną na podstawie art. 17 par. 1 pkt. 2 Kodeksu postępowania karnego" - głosi komunikat.
Na początku września 26-letni Misiewicz został członkiem rady nadzorczej Polskiej Grupy Zbrojeniowej, która podlega MON; krótko po ujawnieniu tej informacji media podały, że Misiewicz zrezygnował z członkostwa w radzie nadzorczej spółki Energa Ostrołęka.
Zdaniem PO, która złożyła zawiadomienie do prokuratury, Misiewicz i osoby, które powoływały go w skład rady nadzorczej PGZ, mogły popełnić przestępstwo opisane w art. 231 Kodeksu karnego. Przepis ten mówi, że "funkcjonariusz publiczny, który, przekraczając swoje uprawnienia lub nie dopełniając obowiązków, działa na szkodę interesu publicznego lub prywatnego, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3".
"Rzeczpospolita" podawała, że Misiewicz nie ukończył kursu dla członków rad nadzorczych. Nie ma także - jak podawały media - ukończonych studiów wyższych. Prasa informowała też, że ze statutu PGZ został wykreślony zapis o tym, że kandydat na członka jej rady nadzorczej powinien przejść państwowy kurs na członków rad nadzorczych.
Spokojnie czekam na ocenę prokuratury, ponieważ prawo nie zostało złamane - oświadczył wtedy Misiewicz w reakcji na zawiadomienie PO do prokuratury.