Macierewicz, w swoim co tygodniowym felietonie "Głos Polski”" w Radiu Maryja i TV Trwam, odniósł się m.in. do wywiadu, którego udzielił rosyjskiej agencji RIA-Nowosti Aleksiej Morozow, szef Komisji Technicznej Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK; badającej ze strony rosyjskiej katastrofę smoleńską – PAP).
Według szefa MON, Morozow "przyznał się, że silniki tupolewa miały awarię już przed uderzeniem w ziemię". - Dobrze, że przyznał się, iż doszło do rozpadu samolotu już przed uderzeniem w ziemię. Dobrze, że potwierdził analizy komisji smoleńskiej prowadzonej przez pana prof. Nowaczyka (Kazimierza, p.o. przewodniczącego podkomisji powołanej przez MON – PAP), ale żaden szantaż nie będzie skuteczny - powiedział.
- Czas przyznać się do tego, co stało się naprawdę pod Smoleńskiem, czas przyznać się do odpowiedzialności za śmierć polskiego prezydenta – zaznaczył Macierewicz. Dodał, że jeśli ktoś jest winien katastrofy smoleńskiej to jest to strona rosyjska.
Rozmowę z Morozowem, który kierował badaniem katastrofy prezydenckiego Tupolewa, RIA-Nowosti opublikowała w czwartek. Powiedział on m.in., że „w przypadku katastrofy w Smoleńsku ani charakter rozrzucenia szczątków, ani ich stan (uszkodzenia, którym one uległy), ani charakter zapisów środków kontroli obiektywnej nie potwierdzają ani wersji wybuchu na pokładzie samolotu, ani rozpadu samolotu w powietrzu do momentu zderzenia z przeszkodą”. Powołując się na raport końcowy MAK z 2011 roku przedstawiciel komitetu oświadczył, że "w toku prac Komisji Technicznej przeanalizowano rezultaty ekspertyzy balistycznej i pirotechnicznej dostarczonej komisji przez Komitet Śledczy Rosji". Dodał następnie: "nie było żadnych oznak oddziaływania na samolot substancji wybuchowych".