"Najogólniej rzecz biorąc, ton jest dosyć krytyczny, a nawet czasami bardzo krytyczny niektórych komentatorów. Zwłaszcza tych, którzy regularnie pisują o Polsce, ponieważ oni są w równie "totalnej opozycji" do obecnego polskiego rządu i prezydenta Trumpa, jak polska "totalna opozycja” – ocenił prof. Krasnodębski w piątkowej rozmowie z PAP.

Reklama

Jako przykład podał tekst Konrada Schullera w piątkowym "Frankfurter Allgemeine Zeitung". - Schullerowi w ogóle nie podobało się miejsce gdzie, przemawiał prezydent USA – obok Pomnika Powstania Warszawskiego - co on odczytuje jako wyraźny sygnał krytyczny wobec Niemiec. Jest w tym artykule sporo złośliwości – ocenił prof. Krasnodębski.

Zdaniem europosła podobnie krytyczne wypowiedzi można znaleźć w "Tagesspiegel” i "Sueddeutsche Zeitung". Krasnodębski zwrócił też uwagę na artykuł w gazecie niemieckich kół gospodarczych „Handelsblatt", w którym napisano o przemówieniu Trumpa jako o "potrójnym ataku na Niemcy".

- Wyróżnia się grupa dziennikarzy, która od dłuższego czasu usilnie pracuje nad bardzo złym wizerunkiem Polski - ich wizyta prezydenta Trumpa i jego przemówienie nie ucieszyło, nie spodobało się. Mimo, że wszyscy z przekąsem odnotowują, że był to sukces, jak pisze "Tagesspiegel" - na taki sukces "Jarosław Kaczyński czekał od dawna", tak się zaczyna ten artykuł – zauważył prof. Krasnodębski.

Zdaniem europosła odosobnione są głosy podobne do przedstawionych w "Die Welt", gdzie Richard Herzinger napisał m.in. że Trump w Polsce „jako gość narodowo-konserwatywnego eurosceptycznego polskiego rządu mógł się czuć jak wśród pokrewnych dusz". Herzinger zaznaczył także, iż "pęknięcie" (między Polską a Europą Zachodnią) jest skutkiem interesów energetycznych z Rosją zapoczątkowanych przez byłego kanclerza Niemiec Gerharda Schroedera i kontynuowanych przez obecną szefową niemieckiego rządu Angelę Merkel - "z pominięciem Europy Wschodniej". Trudno się dziwić, że Polska bardziej liczy na "silne ramię Ameryki" niż na zachodnioeuropejskich sąsiadów – napisał Herzinger.

- Ten głos w "Die Welt" jest jednak odosobniony. Jak wiadomo jest to gazeta raczej konserwatywna, mniej Polskę atakująca niż inne. Komentarze dotyczące wizyty prezydenta Trumpa w Polsce należy czytać jednak też w kontekście definiowania nowych relacji między Niemcami a USA, pod prezydenturą Trumpa – zauważył prof. Krasnodębski.

Reklama

Zdaniem europosła, ten komentarz można odczytać jako napisany w tonie „szukającym podtrzymania dobrych relacji z USA”. - Także u innych ten element przebija się jako pozytywnie oceniany w przemówieniu prezydenta Trumpa, tzn. odwołanie się do art. piątego Traktatu Północnoatlantyckiego, zapewnienie o sojuszniczych zobowiązaniach. Bo tak naprawdę leży to w interesie wszystkich państw europejskich łącznie z Niemcami, które też nie byłby się w stanie obronić samodzielnie – podkreślił prof. Krasnodębski.

Zdaniem europosła, w niemieckiej prasie po przemówieniu prezydenta USA w Warszawie, widać też poczucie zagrożenia dla interesów zachodniego sąsiada Polski. - "Handelsblatt" pisze, że to co robi Donald Trump jest wymierzone przeciwko współpracy rosyjsko-niemieckiej w zakresie polityki energetycznej. Inni zwracają uwagę, że ponieważ amerykański prezydent przedstawił się jako lider wolnego świata i obrońca Zachodu, to sytuację Zachodu opisywał jednak w zupełnie innych kategoriach, niż to robi Angela Merkel, że zawiera się w tym jakaś inna wizja Europy czy Unii Europejskiej – dodał Krasnodębski.

Według rozmówcy PAP, także jako zagrożenie – choć nie pisze się tego wprost - została odebrane ewentualna współpraca polsko-amerykańska w dziedzinie obronności. Krasnodębski przypominał, że w ostatnim czasie UE postawiła rozwijać własną politykę obronną, a Parlament Europejski poparł uchwałę o stworzeniu specjalnego funduszu, wspierającego badania w dziedzinie zbrojeń i europejski przemysł obronny. - Natomiast z Warszawy wyraźnie popłynął sygnał, że Polska jest zainteresowana współpracą z USA i amerykańskim sprzętem wojskowym, np. rakietami Patriot – zauważył prof. Krasnodębski.

Zdaniem europosła w Niemczech nie spodobały się też odniesienia do historii Polski w wystąpieniu prezydenta Trumpa. - W Europie nie lubi się narracji heroicznej, przypomnienia ruchu oporu. Szczególnie w Niemczech nie lubi się polskiej narracji historycznej. Więc to, co akurat spodobało się Polakom – wszystkie odniesienia historyczne - nie spodobały się Niemcom – zaznaczył prof. Krasnodębski.

Profesor zauważył, że negatywne opinie o warszawskim przemówieniu Trumpa padały także w wypowiedziach niemieckiej opinii publicznej w internecie.