Prokuratura nie dopatrzyła się znamion przestępstwa, odnosząc się do zawiadomienia złożonego przez władze Warszawy pod koniec marca. Ratusz zarzucał przekroczenie uprawnień ówczesnemu szefowi MSWiA Mariuszowi Błaszczakowi, dyrektorowi wydziału infrastruktury Mazowieckiego Urzędu Wojewódzkiego Sylwestrowi Janyszko oraz samemu wojewodzie Zdzisławowi Sipierze z PiS. Minister miał ustanowić plac Piłsudskiego terenem zamkniętym, powołując się na "obronność i bezpieczeństwo państwa". Zdaniem władz stolicy takich podstaw nie było, a Mariusz Błaszczak "działał na szkodę interesu publicznego". Z kolei pracownik wojewody, po przejęciu kontroli nad placem, wydał zgodę na budowę pomnika ofiar tragedii smoleńskiej, zaś sam wojewoda zezwolił na budowę pomnika Lecha Kaczyńskiego.
Samorząd zarzucił im, że niezasadne było zaklasyfikowanie monumentów jako "inwestycji celu publicznego związanych z obronnością państwa i ochroną granic". Do tego miasto poskarżyło się na zbyt szybkie tempo procedowania w tej sprawie.

Trwa ładowanie wpisu

Pułkownik Wojciech Skrzypek z wydziału ds. wojskowych Prokuratury Okręgowej w Warszawie w uzasadnieniu postanowienia, jakie wpłynęło do ratusza, przytacza pogląd wskazany m.in. przez wojewodę. Zgodnie z nim chodziło o wydzielenie miejsca "względnie blisko" siedziby wojewody, w którym mogłyby gromadzić się służby nie tylko w związku z celebracją różnego rodzaju świąt państwowych, ale również "w związku z potrzebą sprawnej realizacji jego kompetencji bez angażowania w to władz m.st. Warszawy". Prokurator przypomina też, że urząd wojewódzki nie działał z własnej inicjatywy, lecz na wniosek komitetu społecznego budowy pomnika. "Kwestie zasadności, terminowości oraz treści merytorycznych rozstrzygnięć należy badać na płaszczyźnie prawa administracyjnego i oceniać w kontekście swobody administrowania przyznanej danemu organowi" – stwierdza prokurator.
Reklama
W ratuszu brane jest pod uwagę złożenie zażalenia na postanowienie prokuratury. Być może sprawa zostanie skierowana także do sądu administracyjnego.
Przypomnijmy kolejność zdarzeń: 25 października 2017 r. minister infrastruktury Andrzej Adamczyk ustanowił trwały zarząd nad placem Piłsudskiego na rzecz wojewody z PiS. Dwa dni później Zdzisław Sipiera zwrócił się do MSWiA o ustanowienie na tych działkach terenu zamkniętego, twierdząc, że to pozwoli na "sprawne i profesjonalne wykonywanie obowiązków wojewody w zakresie wykonywania polityki Rady Ministrów". 31 października ustanowiono tam teren zamknięty. Pomnik smoleński został odsłonięty w ósmą rocznicę tragedii z kwietnia 2010 r.
Nasi informatorzy zwracają uwagę na rolę, jaką miał odegrać w procedurze budowy pomnika jeden z pracowników ratusza. Zmiany związane z ustanowieniem terenu zamkniętego trzeba było nanieść na mapy geodezyjne, bo np. teren pod Grobem Nieznanego Żołnierza należy do miasta. Wniosek wojewody o podział na mapach trafił do ratusza 28 grudnia 2017 r. – Decyzję w sprawie podziału placu Piłsudskiego wydał dyrektor Biura Geodezji i Katastru Tomasz Myśliński. Podział został dokonany w jeden dzień – informuje Bartosz Milczarczyk, rzecznik ratusza. Ta procedura ostatecznie otworzyła drogę do rozpoczęcia budowy pomnika smoleńskiego.
W nieoficjalnych rozmowach urzędnicy miejscy twierdzą, że takie tempo załatwiania spraw nie jest normą. – W prostych sprawach trwa to około dwóch tygodni. W bardziej skomplikowanych jeszcze dłużej – słyszymy.
Dyrektor Tomasz Myśliński od 1 maja jest na bezpłatnym urlopie. Ale znalazł już nowe zatrudnienie – w państwowym gigancie paliwowym – Orlenie. Sama spółka nie chciała nam tego faktu potwierdzić, zasłaniając się polityką kadrową i "obowiązującymi przepisami w zakresie ochrony danych osobowych". Udało nam się jednak dotrzeć do Tomasza Myślińskiego, który potwierdza, że jest teraz dyrektorem ds. inwestycji w państwowej spółce. – Mówimy o decyzji administracyjnej, która jest podejmowana w ciągu jednego, dwóch dni. Podział, rozumiany jako prace geodezyjne, musiał zacząć się dużo wcześniej. Ta sprawa miała charakter publiczny, dotyczyła terenu zamkniętego, a to odbywa się według szablonu i możliwie jak najszybciej – tłumaczy Myśliński. – Negocjacje na temat zmiany pracy prowadziłem przez ponad dwa lata, więc nie widzę związku. W mieście formalnie dalej jestem zatrudniony do końca roku, choć przebywam na bezpłatnym urlopie – dodaje.
Tomasz Myśliński nie jest pierwszą osobą związaną ze sprawą pomnika smoleńskiego, która znalazła pracę w Orlenie. Pod koniec lipca portal Wyborcza.pl donosił, że – w wyniku postępowania kwalifikacyjnego – prezesem spółki Orlen Projekt został wspomniany wcześniej współpracownik wojewody mazowieckiego Sylwester Janyszko.