Tezę o spodziewanej zmianie w orzecznictwie SN można postawić po zapoznaniu się z sylwetkami osób niedawno wytypowanych przez Krajową Radę Sądownictwa na sędziów SN.
– Tak to wygląda w USA. Tamtejszy SN w zależności od tego, jaki system wartości wyznają osoby w nim zasiadające, raz ma charakter bardziej konserwatywny, a raz liberalno-lewicowy. Nie wykluczam, że tak samo może być i w Polsce – przyznaje Ryszard Czarnecki, europoseł PiS. Jednocześnie podkreśla, że skoro system ten sprawdza się w Stanach, to nie ma się czego obawiać.
Na ogół jednak politycy partii rządzącej niechętnie odpowiadają na pytania o przyszłe orzecznictwo SN. Nie chcą bowiem, aby takie wypowiedzi były odbierane jako próby wywierania nacisków na SN lub dowód na to, że mają wpływ na osoby wybierane do tego sądu.
Reklama
Ostatnie wybory kandydatów do SN dokonane przez Krajową Radę Sądownictwa jasno pokazują jednak, że z sympatią spotykają się obecnie osoby o sprecyzowanych prawicowych poglądach. Najbardziej dobitnymi przykładami są prof. Krzysztof Wiak z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego czy też Aleksander Stępkowski. Z KUL związani są także inni wybrani przez KRS kandydaci, np. prof. Marek Dobrowolski. Profesor Wiak zasiada w radzie naukowej Ordo Iuris, a także pełni funkcję konsultanta rady naukowej Konferencji Episkopatu Polski. Z kolei Stępkowski jest założycielem Ordo Iuris. Wśród wybranych przez radę znalazł się również prof. Janusz Niczyporuk z UMCS, który jest kawalerem Zakonu Rycerskiego Grobu Bożego w Jerozolimie.
– Rzeczywiście, sytuacja jest dość nietypowa. Do tej pory bowiem panowało przekonanie, że sędziowie, ale także osoby kandydujące na sędziów nie powinny afiszować się ze swoim światopoglądem – zauważa Michał Laskowski, rzecznik prasowy SN. Zapewnia również, że dotąd nikt nikogo o poglądy nie wypytywał i nie miały one znaczenia przy doborze kadry orzekającej.
O tym, że to się zmieniło, świadczyć może znany dobrze opinii publicznej przypadek Kamila Zaradkiewicza, dyrektora w Ministerstwie Sprawiedliwości. Jego przekonania, a przede wszystkim ich radykalna zmiana po dojściu do władzy PiS, stały się oficjalnym przedmiotem dyskusji na jednym z posiedzeń KRS.
– To pokazuje, że obecnie sędzią SN nie zostaje się ze względu na posiadaną wiedzę, a na prezentowane poglądy – podkreśla Krystian Markiewicz, prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”.
Czy to oznacza, że orzecznictwo SN z czasem będzie stawało się coraz bardziej konserwatywne?
– To rzeczywiście jest możliwe – przyznaje Markiewicz.
Być może przekonamy się o tym niedługo na przykładzie sprawy nauczycielki, którą spotkał w szkole mobbing po tym, jak usunęła z pokoju nauczycielskiego krzyż. I choć skarga kasacyjna prokuratora, który domaga się uchylenia wyroku sądu zasądzającego odszkodowanie dla nauczycielki, wpłynęła do SN już ponad rok temu, to nie ma jeszcze ustalonego ani terminu rozprawy, ani wyznaczonego składu orzekającego. Sprawa czeka na rozpoznanie w Izbie Pracy, która po ostatnich zmianach w prawie obniżających wiek przechodzenia w stan spoczynku SN jest osłabiona kadrowo. Już niedługo sytuacja ma się jednak nieco polepszyć, gdyż rozpoczęła się procedura naboru na cztery stanowiska w tej izbie. Niewykluczone więc, że sprawa nauczycielki trafi do referatu nowych sędziów.
Zagadnień mogących budzić kontrowersje na polu światopoglądowym trafia do SN znacznie więcej. Dobitnym przykładem może być uchwała podjęta w składzie siedmiu sędziów zrównująca w pewnym zakresie prawa par jednopłciowych z prawami przysługującymi małżeństwom. W orzeczeniu tym SN uznał, że osoba żyjąca w związku jednopłciowym może odmówić składania zeznań, jeśli oskarżonym jest jej partner. Po wydaniu tej uchwały po prawej stronie sceny politycznej zawrzało. Oburzone były także organizacje katolickie i prawicowi publicyści. Politycy, w tym m.in. Joachim Brudziński z PiS, twierdzili, że SN wydając takie orzeczenie, naruszył polską konstytucję.
– Przegląd życiorysów osób wybranych przez KRS niestety, ale każe przypuszczać, że gdy osoby te zasiądą w składach orzekających, to wydawane przez nie rozstrzygnięcia będą zbieżne z wypowiedziami polityków partii rządzącej – ocenia Krystian Markiewicz.
Środowiska prawicowe oraz katolickie nieprzychylnym okiem patrzą również na orzecznictwo SN dotyczące kwestii klauzuli sumienia dla lekarzy, która oczywiście wiąże się z dostępem do legalnej aborcji. Przykładem może być orzeczenie, jakie zapadło w sprawie kobiety, która była zwodzona przez medyków w kwestii badań prenatalnych po to, aby nie można było usunąć ciąży w sposób zgodny z prawem. SN w swoim orzeczeniu jasno stwierdził, że każdy z pozwanych lekarzy miał obowiązek udzielenia powódce rzetelnych informacji o stanie płodu i wydania skierowania na odpowiednie badania.
Z niezadowoleniem prawicy spotkało się również orzeczenie SN dotykające sporu toczącego się na temat życia poczętego. Mowa tutaj o uchwale, w której stwierdzono, że prawnokarną ochroną objęte jest życie i zdrowie człowieka od rozpoczęcia porodu (wystąpienia skurczów macicy, dających postęp porodu), a w przypadku operacyjnego zabiegu cesarskiego cięcia kończącego ciążę – od podjęcia czynności zmierzających do przeprowadzenia tego zabiegu. O tym, że środowiskom konserwatywnym takie podejście do tej kwestii jest nie w smak, może świadczyć podjęta w 2013 r. próba wprowadzenia do kodeksu karnego zmian, na skutek których za spowodowanie śmierci płodu zdolnego do samodzielnego życia kobieta miała odpowiadać jak za dzieciobójstwo. Miało za to grozić do pięciu lat więzienia. Projekt powstał za rządów PO–PSL, jednak jego autorami byli członkowie komisji kodyfikacyjnej, a resort sprawiedliwości podkreślał, że nie można traktować go jako rządowego. Na czele MS stał wówczas znany z konserwatywnych poglądów Marek Biernacki.