W poniedziałek tygodnik "Do Rzeczy" poinformował, że amerykańska ambasador przesłała na ręce premiera Mateusza Morawieckiego list, komentujący śledztwo w sprawie środowisk neonazistowskich w Polsce oraz materiału telewizji TVN na ten temat. Mosbacher - jak relacjonowały media - wyraziła w nim "głębokie zaniepokojenie niedawnymi zarzutami wysuwanymi przez przedstawicieli polskiego rządu wobec dziennikarzy i kierownictwa TVN i Discovery".

Reklama

"Relacje PL-USA są bardzo dobre, a moim priorytetem jest pogłębianie tej przyjaźni. Wśród podstawowych wartości niesamowicie ważnych dla USA i dla mnie jest wolność słowa, wolność mediów i wolność intelektualnego dyskursu" - napisała na Twitterze amerykańska ambasador.

Rzeczniczka rządu Joanna Kopcińska w oświadczeniu przesłanym PAP podkreśliła, że rząd nie zamierza się bezpośrednio odnosić do treści listu Mosbacher ani faktu jego opublikowania w mediach. Kopcińska zaznaczyła przy tym, że Polska i Stany Zjednoczone pozostają w bardzo dobrych relacjach i nie zmieni tego jeden incydent.

20 stycznia 2018 r. na antenie TVN24 wyemitowany został reportaż "Superwizjera" TVN "Polscy neonaziści". Materiał pokazywał m.in. obchody 128. rocznicy "urodzin" Adolfa Hitlera zorganizowane w lesie pod Wodzisławiem Śląskim przez polskich ekstremistów.

Śledztwo w sprawie "urodzin" Hitlera prowadziła Prokuratura Okręgowa w Gliwicach, która przedstawiła zarzuty w tej sprawie siedmiu osobom. To w gliwickiej prokuraturze miał zostać przesłuchany w charakterze podejrzanego operator TVN, który został sfotografowany, jak wykonuje gesty nazistowskiego pozdrowienia podczas "obchodów" w Wodzisławiu. Prokuratura Krajowa poinformowała jednak 25 listopada, że przedstawienie zarzutów dziennikarzowi uznaje za "przedwczesne" i wyznaczony termin przesłuchania dziennikarza odwołano. PK podała też, że zdecydowała o przekazaniu tej sprawy Prokuraturze Regionalnej w Katowicach.

Toczy się w niej od niedawna już inne postępowanie związane ze spotkaniem w wodzisławskim lesie. Chodzi o zweryfikowanie wyjaśnień organizatora "obchodów" ku czci Hitlera Mateusza S., który twierdzi, że cała impreza została zamówiona przez tajemniczych mężczyzn i była "maskaradą", za którą zapłacono jej organizatorowi 20 tys. zł. Telewizja TVN stanowczo odrzuciła te sugestie i zapowiedziała pozew przeciwko portalowi wPolityce.pl i tygodnikowi "Sieci", które napisały, że styczniowy reportaż telewizji pt. "Polscy neonaziści" był opłaconą inscenizacją.

Reklama

Ambasador USA w liście do premiera, jak relacjonowały media, zwróciła uwagę na tweet szefa MSWiA Joachima Brudzińskiego dotyczący programu TVN. Chodzi prawdopodobnie o wpis z 16 listopada. "Kiedy w polskim Sejmie mówiłem o ludziach, którzy pod zdjęciem Hitlera i swastyką hajlują, to byłem przekonany, że to garstka idiotów i imbecyli. Byłem naiwny. Wygląda na to, że była to ohydna, odrażająca i dewastująca wizerunek Polski w świecie prowokacja. Co na to właściciele TVN?" - napisał wówczas szef MSWiA.

"To zadziwiające, że publiczne osoby atakują dziennikarzy, którzy pełnią funkcję niezależnych mediów w tętniącej życiem polskiej demokracji", a "członkowie rządu wydają się teraz bardziej zainteresowani podważaniem pobudek dziennikarzy i próbą powiązania TVN z ekstremizmem" - miała napisać w liście ambasador USA.

Mosbacher miała też wyrazić przekonanie, że przedstawiciele polskiego rządu "przestaną atakować, nie mówiąc już o ściganiu, niezależnych dziennikarzy, którzy reprezentują interes publiczny i wzmacniają nasze społeczeństwa".

We wtorek rzecznik prezydenta Błażej Spychalski potwierdził, że kopia listu skierowanego do premiera Morawieckiego - do wiadomości prezydenta Andrzeja Dudy - wpłynęła do Kancelarii Prezydenta. Nie chciał komentować treści pisma.