Nie zamierzamy bezpośrednio odnosić się do treści listu pani ambasador Mosbacher ani faktu jego opublikowania w mediach - przekazała w środę PAP rzeczniczka rządu. Naszym zdaniem dyplomacja wymaga spokoju i rozwagi. Polska i Stany Zjednoczone pozostają w bardzo dobrych relacjach i nie zmieni tego jeden incydent - podkreśliła. Kopcińska wskazała również, że Polska - tak samo, jak USA - ceni sobie wolność słowa i w żaden sposób nie ogranicza wolności mediów. Rynek medialny w Polsce jest pluralistyczny, a media prezentują pełne spektrum opinii - zaznaczyła.
Rzeczniczka Departamentu Stanu: Mosbacher świetnie sobie radzi
- Powiedziałabym, że ambasador Mosbacher świetnie sobie radzi z reprezentowaniem Departamentu Stanu i rządu Stanów Zjednoczonych w Polsce - oceniła z kolei wcześniej Heather Nauert na briefingu w odpowiedzi na pytanie reportera agencji AP. Zwrócił on uwagę na popełnione w liście błędy w pisowni nazwisk polskich polityków oraz wskazał, że ogólny ton listu "nie przypadł Polakom do gustu".
Nauert przypomniała, że Mosbacher ma polskie korzenie oraz "reprezentuje nasze ideały i wartości", w tym wolność prasy. Reporter AP zauważył, że pochodzenie ambasador nie uchroniło jej przed błędami w polskich nazwiskach.
Rzeczniczka zaznaczyła, że jeśli chodzi o tę sprawę, może jedynie powiedzieć, że Mosbacher "świetnie sobie radzi, reprezentując nas" w Polsce, i podziękowała jej za wykonywaną "dobrą pracę".
Błaszczak: Chciałbym tak to widzieć, że mamy do czynienia z pewnym nieporozumieniem
Jeżeli chodzi o ten list - z tego co wiem, dziś rzecznik rządu pani minister Kopcińska wyda oświadczenie w tej sprawie, więc dowiemy się szczegółów - powiedział Błaszczak, komentując w PR1 doniesienia mediów. Szef MON powiedział też, iż chciałby to tak potraktować, że pani ambasador debiutuje w roli dyplomaty, po business woman, która rzeczywiście ma doświadczenie w biznesie. Chciałbym tak to widzieć, że mamy do czynienia z pewnym nieporozumieniem wynikającym z braku doświadczenia dyplomatycznego pani Mosbacher - wskazał.
Błaszczak mówiąc o swojej współpracy z panią ambasador ocenił ją jako bardzo efektywną i dodał, że wspólnie pracują nad realizacją Fortu Trump. Przypomniał też, że odkąd objął stanowisko ministra obrony narodowej, był pięć razy w Waszyngtonie, a ostatnie wizyty przygotowywał rozmawiając z ambasador Mosbacher.
W poniedziałek tygodnik "Do Rzeczy" jako pierwszy poinformował, że amerykańska ambasador przesłała na ręce premiera Morawieckiego list, komentujący śledztwo w sprawie środowisk neonazistowskich w Polsce oraz materiału telewizji TVN na ten temat.
We wtorek prezydencki rzecznik Błażej Spychalski potwierdził doniesienia mediów o tym, że kopia listu ambasador USA do Morawieckiego, przeznaczona do wiadomości prezydenta Andrzeja Dudy, wpłynęła do Kancelarii Prezydenta.
"Do Rzeczy" napisał też, że wicepremier oraz minister nauki i szkolnictwa wyższego Jarosław Gowin odwołał spotkanie z Mosbacher po jej wypowiedzi o ostrej reakcji Kongresu USA w przypadku ewentualnego łamania wolności słowa w Polsce. Służby prasowe resortu potwierdziły we wtorek, że spotkanie zostało odwołane, nie skomentowały jednak powodów tej decyzji.
Na Twitterze dziennikarze "Dziennika Gazety Prawnej" i radia RMF FM opublikowali zdjęcie listu Mosbacher. Wynika z niego, że ambasador popełniła błąd w nazwisku polskiego premiera, pisząc "Moraweicki", a później także w nazwisku szefa MSWiA, które zapisano jako "Brudzińksi".
W liście Mosbacher wyraża "głębokie zaniepokojenie niedawnymi zarzutami wysuwanymi przez przedstawicieli polskiego rządu wobec dziennikarzy i kierownictwa TVN i Discovery". Wyjaśnia, że chodzi o wyemitowany w TVN24 reportaż dotyczący działalności neonazistów w Polsce.
Ambasador zwraca uwagę na tweet Brudzińskiego dotyczący tego programu. Chodzi prawdopodobnie o wpis z 16 listopada. "Kiedy w polskim Sejmie mówiłem o ludziach którzy pod zdjęciem Hitlera i swastyką hajlują to byłem przekonany, że to garstka idiotów i imbecyli. Byłem naiwny. Wygląda na to, że była to ohydna, odrażająca i dewastująca wizerunek Polski w świecie prowokacja. Co na to właściciele TVN?" - napisał wówczas szef MSWiA.
"To zadziwiające, że publiczne osoby atakują dziennikarzy, którzy pełnią funkcję niezależnych mediów w tętniącej życiem polskiej demokracji", a "członkowie rządu wydają się teraz bardziej zainteresowani podważaniem pobudek dziennikarzy i próbą powiązania TVN z ekstremizmem" - pisze w liście Mosbacher.
Ambasador wyraża na koniec przekonanie, że przedstawiciele polskiego rządu "przestaną atakować, nie mówiąc już o ściganiu, niezależnych dziennikarzy, którzy reprezentują interes publiczny i wzmacniają nasze społeczeństwa".
Odręcznie ambasador dopisała, że "musimy rozwiązać ten problem, ponieważ stoi on na przeszkodzie ważniejszym sprawom".