W "Wiadomościach" TVP odpowiedzialnością za mowę nienawiści, która przyczyniła się do śmierci Pawła Adamowicza obciążono jego przyjaciół, w tym najbardziej Donalda Tuska. "Jacku, ty zawsze kłamałeś, ale teraz twoje kłamstwa mają posmak zbrodni" – napisał Pan w mediach społecznościowych. Mocne słowa.

Reklama

Roma Giertych: Jestem jedynym człowiekiem w tym kraju, który ma pełne prawo tak mówić. Przed laty wielu posłów w Sejmie nazwało Jacka Kurskiego kłamcą. Również ja. Zostałem o to pozwany. W 2007 r. Sąd Apelacyjny w Gdańsku przyznał mi rację uznając, że Jacek Kurski kłamał, mówiąc o sukcesach rządu PiS. Nazwanie kłamcy po imieniu nie narusza więc jego dóbr osobistych, to stwierdzenie faktu. Dlatego nie mam problemu z formułowaniem tych sądów: Jacek Kurski jest notorycznym kłamcą. Taką dostał rolę w TVP i, jak widać, czuje się w niej doskonale.

Jedna rzecz to mówienie o kłamstwie, druga – że kłamstwo ma posmak zbrodni.

Gdy się wchodzi do Yad Vashem, instytutu w Izraelu poświęconego ofiarom Holocaustu, to pierwsze izby pełne są książek. Książek, które głosiły nienawiść rasową wobec Żydów, przyczyniły się do stworzenia atmosfery zbrodni. Gdy ktoś propaguje nienawiść, musi liczyć się z tym, że jego słowa trafią na podatny grunt. Dotrą do osób podlegających propagandzie, do ludzi zdemoralizowanych, być może chorych, i staną się podstawą zbrodniczych czynów. Tak się właśnie stało z hejtem wobec Pawła Adamowicza. Człowiek, który zadał mu śmiertelne ciosy nożem, a wcześniej odsiadywał wyrok za napady na banki wykrzykiwał, że to PO odpowiada za jego życiową sytuację.

Myśli pan, że materiały emitowane w TVP miały aż tak mocny wpływ na zabójcę prezydenta Gdańska?

Ostatnie miesiące były czasem zmasowanych ataków na polityków PO, w tym przede wszystkim na Pawła Adamowicza. Zadam, za pani pośrednictwem, pytanie ministrowi Ziobro: Który kanał telewizyjny oglądał przez ostatnie trzy lata więziennej odsiadki Stefan W.? Z doświadczenia adwokackiego wiem, że w celach dostępna jest tylko telewizja naziemna. Podobnie w aresztach.

Reklama

Co szczególnie poruszyło pana w wydaniu "Wiadomości" tuż po śmierci Adamowicza?

Dobrze znam Donalda Tuska i dawno nie widziałem go tak cierpiącego i przeżywającego, jak ostatnio. Tymczasem w "Wiadomościach" powiązano wypowiedzi różnych polityków Platformy, również byłego premiera, z zarzutami dotyczącymi mowy nienawiści. Zrzucono całą odpowiedzialność za śmierć człowieka na jego przyjaciół. To demoniczne zło, brak mi słów, jak inaczej opisać sytuację, w której wywraca się rzeczywistość do góry nogami. W dniu, gdy bliscy Adamowiczowi ludzie płaczą emituje się materiał, w którym wskazuje się ich palcami mówiąc: to wszystko przez was. Jednocześnie nikt nie zająknął się w "Wiadomościach" o tym, co przez ostatnie trzy lata robiła obecna władza.

W takich sytuacjach granicznych, gdy wydarzyło się zło, zadajemy sobie pytanie: czy doszliśmy już do ściany? Co dalej?

Cztery lata po zabójstwie Gabriela Narutowicza ulice Warszawy spłynęły krwią. Dosłownie. W wyniku przewrotu majowego, zbrojnego zamachu stanu, zginęło 500 osób. To była okrutna wojna domowa. Teraz trzeba myśleć o tym, co zrobić, by nigdy się nie powtórzyła. Nie ma w tym krzty przesady, bo jeszcze kilka dni temu publiczne zabójstwo polityka, na oczach dziesiątek tysięcy ludzi, wydawało się czymś niewyobrażalnym.

Co więc należy zrobić?

Przypomnieć sobie i wziąć głęboko do serca nauczanie błogosławionego ks. Jerzego Popiełuszki, by zło dobrem zwyciężać. Nie możemy teraz zareagować agresją na to, co się dzieje. Nie możemy dać się sprowokować. Trzeba cierpliwie poczekać do wyborów, wygrać je i rozliczyć kłamców. W tej kolejności, czyli zgodnie z prawem, moralnością. W sposób na tyle umiarkowany, na ile się da.

Na ile się da?

Bo pewne osoby muszą spotkać surowe konsekwencje. Nad tym, co się dzieje w TVP, nie można przejść do porządku dziennego. Postanowiłem złożyć zawiadomienie na Jacka Kurskiego i dziennikarzy TVP w trybie publicznoskargowym. Chodzi o czas, gdy pełniłem rolę pełnomocnika Leszka Czarneckiego. Jako adwokat, w trakcie wykonywania obowiązków służbowych, czyli funkcjonariusz publiczny, zostałem znieważony. Wylano na mnie wiadro pomyj. Wiem, że prokuratura pana Ziobry nie zrobi teraz nic w mojej sprawie. Ale to się nie przedawni, bo ja nie odpuszczę. Zwyciężanie zła dobrem nie polega na milczeniu. Przeciwnie: trzeba nagłaśniać takie sprawy.

Zabrzmiało to jak apel.

Tak, bo zachęcam innych, którzy poczuli się znieważeni przez TVP, by występowali na ścieżkę prawną. Po zmianie władzy, do której dojdzie, mam nadzieje, na jesieni tego roku, ich sprawy ujrzą światło dzienne.