Morawiecki mówił, że przedstawiciele Grupy Wyszehradzkiej podczas czwartkowego spotkania z kanclerz Niemiec Angelą Merkel podkreślali, jak ważne są kreatywne i elastyczne rozwiązania w kwestii brexitu.
- Ja bym nikogo do żadnego piekła nie odsyłał, bo to są bardzo ważne chwile, tygodnie teraz. My polegamy na mandacie Michela Barniera, a jednocześnie tutaj, również z panią kanclerz Angelą Merkel wraz z innymi premierami Grupy Wyszehradzkiej podkreśliliśmy, jak ważne jest wypracowanie kompromisu w ramach tych trudnych negocjacji brexitowych - powiedział szef rządu, odnosząc się do słów Donalda Tuska.
Premier został także poproszony o komentarz do wypowiedzi Fransa Timmermansa, który "miał niedawno powiedzieć w holenderskim parlamencie, pytany przez polityków o art. 7 wobec Polski, że tutaj nieważny jest rezultat, czyli głosowanie finalne, ale fakt, że ten proces po prostu się toczy".
Morawiecki podkreślił, że czeka obecnie na reakcję KE. - Trzy miesiące temu zrealizowaliśmy bardzo ważną ustawę, która była bardzo chwalona we wszystkich stolicach europejskich i w Brukseli w instytucjach europejskich i nic się potem nie stało. Może teraz po tych słowach pana wiceprzewodniczącego niektórzy lepiej zrozumieją o co toczyła się ta gra i jakie były prawdziwe intencje - powiedział.
- Nasze intencje były szczere, rzeczywiste, były bardzo pozytywne i konstruktywne. Daliśmy im wyraz i cieszę się, że coraz więcej stolic europejskich rozumie nasze polskie stanowisko - dodał premier.
Tusk mówił o piekle dla tych, którzy promowali brexit. Brytyjscy politycy: To diabelski euromaniak
Rzecznik brytyjskiej premier Theresy May skrytykował w środę wypowiedź przewodniczącego Rady Europejskiej Donalda Tuska o "specjalnym miejscu w piekle" dla zwolenników brexitu, którzy nie mają planu wyjścia ze Wspólnoty.
To pytanie do Tuska, czy uważa użycie takiego języka za pomocne - powiedział rzecznik. Dodał, że zdaje sobie sprawę z tego, że ciężko było się tego dzisiaj dowiedzieć, bo (Tusk) nie odpowiedział na żadne pytania na konferencji prasowej w Brukseli. Na zakończenie wspólnej konferencji z irlandzkim premierem Leo Varadkarem szef RE oświadczył, że zastanawiał się, jak wygląda specjalne miejsce w piekle dla tych, którzy promowali brexit bez nawet szkicu planu tego, jak go bezpiecznie przeprowadzić. Telewizyjne mikrofony wyłapały, jak Varadkar ostrzegł go, że brytyjskie media będą go krytykowały za tę wypowiedź, na co były polski premier odparł: Tak, wiem. Ale ja wiem, że masz rację - odparł szef irlandzkiego rządu.
Wcześniej Tusk podkreślił, że unijna "27" nie ma dla Wielkiej Brytanii żadnej nowej oferty w sprawie warunków jej wyjścia z UE. Wyraził nadzieję, że podczas czwartkowego spotkania w Brukseli usłyszy od brytyjskiej premier realistyczne propozycje tego, jak wyjść z impasu w sprawie brexitu po głosowaniach w Izbie Gmin.
Słowa przewodniczącego Rady Europejskiej wywołały jednak ostrą krytykę ze strony przedstawicieli wielu brytyjskich ugrupowań politycznych. Brytyjski minister spraw wewnętrznych Sajid Javid skwitował jego wypowiedź na Twitterze krótkim wpisem: "Nie na miejscu". Z kolei szefowa klubu parlamentarnego Partii Konserwatywnej Andrea Leadsom oceniła, że "ten mężczyzna nie ma manier; to ekstremalnie godna pożałowania i absolutnie niepomocna (wypowiedź)". W późniejszym ostrzejszym komentarzu określiła komentarz Tuska jako "całkiem nieakceptowalny i haniebny".
Poseł Partii Konserwatywnej Nick Boles napisał na Twitterze, że Tusk perfekcyjnie uosobił powody, dla których uważam, że Wielka Brytania nie mogłaby pozostać członkiem Unii Europejskiej. Musimy wyjść, z porozumieniem, jak najszybciej - dodał. Również krytyczna była liderka północnoirlandzkiej Demokratycznej Partii Unionistów (DUP) Arlene Foster, której ugrupowanie wspiera mniejszościowy rząd premier May. Podkreśliła, że wypowiedź szefa RE była celowo prowokacyjna i okazująca brak szacunku dla tych z nas, którzy zagłosowali za wyjściem z Unii Europejskiej. Ewidentnie po stronie Brukseli rośnie presja"- oceniła.
Rzecznik DUP ds. brexitu Sammy Wilson poszedł o krok dalej i określił Tuska "diabelskim euromaniakiem", który "robi co może, aby Wielka Brytania pozostała związana łańcuchami unijnej biurokracji. Polityk ocenił, że Tusk po raz kolejny pokazał swoją pogardę dla 17,4 mln osób, które zagłosowały za wyjściem ze skorumpowanej Unii Europejskiej i szukaniem rajskiej (wizji) wolnej, bogatej Wielkiej Brytanii. To Tusk i jego aroganccy unijni negocjatorzy podsycali płomienie obaw (o konsekwencje brexitu - PAP) w ramach próby zmiany wyniku referendum. Osiągnie jednak tylko tyle, że wzmocni sprzeciw tych, którzy zdecydowali, aby trzymać się z dala od Tuska i jego trójzębnej kliki - podkreślił, odnosząc się do tradycyjnego wizerunku diabła z trójzębem w ręku.
Jeden z liderów kampanii za wyjściem z Unii Europejskiej i były przewodniczący eurosceptycznej Partii Niepodległości Zjednoczonego Królestwa (UKIP) Nigel Farage zareagował na Twitterze na wypowiedź Tuska, pisząc, że "po brexicie będziemy wolni od niewybieralnych, aroganckich łobuzów takich jak Ty i sami będziemy rządzić się w naszym kraju". "Dla mnie to brzmi jak raj" - dodał.
Wśród mniejszej grupy osób wyrażających poparcie dla Tuska znalazł się m.in. rzecznik Szkockiej Partii Narodowej ds. europejskich Stephen Gethins, który ocenił, że polski polityk swoją wypowiedzią "trafił w sedno". Szarlatani i cwaniacy, którzy stanęli na czele kampanii za wyjściem z Unii Europejskiej nie mieli nawet na tyle przyzwoitości, aby nakreślić swoje plany przed głosowaniem, co bezpośrednio doprowadziło do niepewności i szkód, z którymi mierzymy się teraz - podkreślił. Reszta Europy jasno widzi, że wszyscy z nas w Wielkiej Brytanii płacą cenę za ich ciągłe niepowodzenia - dodał.
W podobnym tonie wypowiedziała się szefowa republikańskiej irlandzkiej partii Sinn Fein Mary Lou McDonald, która powiedziała, że nic, co Donald Tusk mówi, nie może bardziej utwardzić stanowiska Borisów Johnsonów i Rees Moggów tego świata" co jest odwołaniem się do wiodących eurosceptyków w Partii Konserwatywnej. To ludzie, którzy działali z absolutną pogardą dla tego kraju oraz całkowitym brakiem szacunku dla doświadczeń Irlandczyków na północy i południu oraz procesu pokojowego, który był kolektywnie budowany przez dekady - oceniła. To ich język jest przesadny, a ich stanowisko - niemożliwe do obrony - dodała.
Gdyby May nie udało się uzyskać żadnych ustępstw ze strony UE w sprawie kontrowersyjnego mechanizmu awaryjnego dla Irlandii Północnej, kolejne głosowanie w brytyjskim parlamencie mogłoby dotyczyć trudnego wyboru między powrotem do wynegocjowanej przez rząd i odrzuconej w połowie stycznia przez parlament umowy w sprawie brexitu a wysoce ryzykownym opuszczeniem Wspólnoty bez porozumienia.
Premier zapowiedziała, że podda projekt całej umowy - wraz z ewentualnymi ustępstwami ze strony UE - pod głosowanie "tak szybko, jak to możliwe". Oświadczyła jednak, jeśli nie będzie to możliwe przed 13 lutego, wygłosi wówczas oświadczenie w Izbie Gmin, a następnego dnia przedstawi posłom projekt neutralnej uchwały, dający podstawę do kolejnej debaty na temat brexitu. W razie nieuzyskania większości dla umowy proponowanej przez May lub alternatywnego rozwiązania, na mocy procedury wyjścia opisanej w art. 50 traktatu o UE Wielka Brytania automatycznie opuści Wspólnotę bez umowy o północy z 29 na 30 marca.