Lider LPR zamierza pozwać Jarosława Kaczyńskiego w tzw. trybie wyborczym. Oznacza to, że chce dowodzić przed sądem winy premiera w trybie przyspieszonym. Jeśli Giertych udowodniłby, że premier głosi publicznie nieprawdziwe informacje i godzi tym w interes konkurenta politycznego, to Jarosław Kaczyński musiałby przeprosić Giertycha jeszcze w czasie kampanii wyborczej.

Już wczoraj, podczas debaty poprzedzającej samorozwiązanie Sejmu, Roman Giertych zarzucił politykowi PiS Jackowi Kurskiemu kłamstwa wyborcze. Kurski wyliczał wczoraj z mównicy sejmowej sukcesy PiS. Zaliczył do nich wprowadzenie becikowego, mundurków w szkołach i ulg prorodzinnych. Tymczasem Giertych udowodnił Kurskiemu, że zarówno on, jaki i wielu innych posłów PiS, głosowało przeciwko tym pomysłom.

Dzisiaj z kolei premier Jarosław Kaczyński powtórzył wczorajsze słowa Jacka Kurskiego. Na konferencji prasowej w Jaśle szef rządu podkreślił, że to PiS było za wprowadzeniem becikowego. "To był nasz pomysł. Jarosław Kurski nie minął się z prawdą" - mówił premier.

Jeszcze ostrzej wypowiedział się na temat programu "Bezpieczna szkoła". "Cały plan przywracania porządku w polskich szkołach to był plan PiS, a nie plan pana Giertycha. Tu Giertych robił to, co myśmy mu nakazywali" - stwierdził Jarosław Kaczyński. "Pan Giertych był tutaj tylko i wyłącznie - powiedzmy sobie - niezbyt fortunnym wykonawcą naszych planów" - dodał.

Reakcja Giertycha była natychmiastowa. Zwołał konferencję prasową, na której zapowiedział złożenie pozwu do sądu. Powiedział, że poczeka z tym jeszcze do oficjalnego ogłoszenia w Monitorze Polskim nowych wyborów. Teoretycznie dopiero wtedy zaczyna się kampania wyborcza.

"Premier będzie się przed sądem tłumaczył. Tak jak wczoraj oczami świecił Jack Kurski, gdy mu udowodniłem trzykrotne kłamstwo" - powiedział Giertych.