Wczoraj po południu minął termin rejestrowania komitetów wyborczych kandydatów do Senatu. "Nie byłem w stanie od soboty spełnić wszystkich wymogów formalnych, łącznie z tym, że musiałbym zebrać 1000 podpisów. A w ciągu paru godzin tego się nie zrobi" - tłumaczył Miller.

Byłemu premierowi pozostaje - czego domagał się jeszcze jako działacz SLD - kandydowanie do Sejmu. Z czyjej listy? Tego Miller na razie zdradzić nie chce. "Sytuacja jest dynamiczna. Moje nazwisko pojawi się w jakimś kontekście, tylko jeszcze nie wiem, w jakim" - mówi wymijająco.

Miller w rozmowie z DZIENNIKIEM nie chciał odpowiedzieć na pytanie, jakie partie składają mu ewentualnie propozycję startu w najbliższych wyborach. "Ani słowa więcej na ten temat" - mówi.

W zeszłym tygodniu SLD podjął decyzję, że nie pozwoli Millerowi na start w wyborach. Były premier zapytany wówczas przez DZIENNIK, czy decyzja partii oznacza koniec dla jego startu w wyborach, odpowiedział, że nie, bo szef SLD Wojciech Olejniczak "nie jest Bogiem". W sobotę podczas posiedzenia Rady Krajowej SLD Miller niespodziewanie ogłosił, że odchodzi z partii.

I od razu pojawiły się spekulacje, która partia przygarnie na swoją listę byłego premiera - mówiło się o Krajowej Partii Emerytów i Rencistów oraz o Samoobronie. Andrzej Lepper, jak sam podkreślał, chciałby widzieć Millera w przyszłym Sejmie. "Bo gdy powstanie komisja śledcza ds. akcji CBA, to chciałbym dożyć, by to Miller przesłuchał ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę" - tłumaczył szef Samoobrony.

Jednak jak na razie partia Andrzeja Leppera nie zaproponowała Millerowi startu ze swojej listy. "My jemu niczego nie zaproponowaliśmy, Miller zresztą też do nas z propozycją nie przyszedł" - ucina wiceszef partii Janusz Maksymiuk.

W sobotę z SLD odszedł też Marek Dyduch. Polityk w rozmowie z DZIENNIKIEM przyznał, że zastanawiał się, czy mimo odejścia z Sojuszu nie wystartować w wyborach. "Dostałem kilka propozycji startu. Ale nie skorzystam z żadnej, nie wystartuję ani do Sejmu, ani do Senatu".