W sobotę pod hasłem "Białystok domem dla wszystkich" ulicami tego miasta przeszedł Pierwszy Marsz Równości. Przejście uczestników marszu kilkakrotnie próbowali zablokować kontrmanifestanci, w tym przedstawiciele środowisk kibicowskich. W stronę uczestników rzucano kamieniami, petardami, jajkami i butelkami, wykrzykiwano też obraźliwe słowa. Podlaska policja ustaliła do tej pory tożsamość ponad 70 osób podejrzewanych o popełnienie czynów zabronionych podczas marszu, w tym o pobicia jego uczestników.

Reklama

Odnosząc się do tych wydarzeń w środowej rozmowie z PAP wiceprezes PiS i pełnomocnik rządu ds. społeczeństwa obywatelskiego i równego traktowania podkreślił, że państwo powinno reagować "w sposób zdecydowany" na takie incydenty, jak te, które miały miejsce w zeszłą sobotę w Białymstoku.

- Jestem zdecydowanym przeciwnikiem manifestacji, które sprowadzają się do plucia, bicia i atakowania przeciwnika politycznego, nawet jeśli jest to mój przeciwnik polityczny - zaznaczył Lipiński. Ocenił jednocześnie, że reakcja na łamanie prawa ze strony organów państwa była zdecydowana. - Cieszy mnie to - zaznaczył.

Polityk zaakcentował również, że ani PiS, ani poprzednie ugrupowanie tworzone przez braci Kaczyńskich - Porozumienie Centrum - "nigdy nie miały nic wspólnego" z radykalną, narodową prawicą.

Zapytany, czy wyobraża sobie możliwość uczestnictwa przedstawicieli PiS lub rządu Mateusza Morawieckiego w planowanym na najbliższą niedzielę proteście przeciw przemocy, organizowanym przez środowiska lewicowe, pełnomocnik rządu ds. równego traktowania stwierdził jednak, że "robienie polityki" z wydarzeń w Białymstoku "jest nieporozumieniem" i może spowodować, że "wcześniej czy później" dojdzie znowu do niepotrzebnego politycznego starcia.

Protest pod hasłem "Polska przeciw przemocy" organizowany jest w niedzielę w Białymstoku przez Wiosnę, SLD i Lewicę Razem - trzy ugrupowania, które w zeszłym tygodniu ogłosiły zamiar budowy wspólnego bloku Lewicy w jesiennych wyborach parlamentarnych. W środę liderzy lewicowych partii wystosowali list otwarty, w którym zaprosili do udziału w swojej manifestacji "przedstawicieli i przedstawicielki wszystkich grup społecznych i zawodowych, przedstawicieli rządu i prezydenta, organizacji pozarządowych, administracji publicznej i samorządu, członków i członkinie wszystkich partii i środowisk politycznych, wszystkich kościołów i związków wyznaniowych".

Reklama