Radny klubu Wszystko dla Gdańska Andrzej Stelmasiewicz na konferencji prasowej przed siedzibą PUW przypomniał, że po raz pierwszy petycję ws. zwolnienia Wyszkowskiego z funkcji doradcy ds. politycznych i historycznych wojewody pomorskiego Dariusza Drelicha radni WdG złożyli 7 sierpnia.
We wtorek do tego samego dokumentu dołączyli ok. 1600 podpisów zebranych w ciągu tygodnia drogą internetową. Apel złożono w biurze podawczym Pomorskiego Urzędu Wojewódzkiego w Gdańsku.
Stelmasiewicz ocenił, że wypowiedź Wyszkowskiego była "absolutnie niegodna człowieka, a tym bardziej urzędnika państwowego".
- To jest protest w swojej istocie przeciwko niezwykłej brutalizacji naszego życia społecznego. Takich zachowań jak wypowiedź pana Krzysztofa Wyszkowskiego jest niestety w Polsce wiele. My protestujemy przeciwko takiemu językowi. I nie podoba nam się takie zachowanie po każdej stronie barykady. To nie jest apel przeciwko PiS-owi, Zjednoczonej Prawicy. To jest apel przeciwko zezwierzęceniu obyczajów społecznych – podkreślił Stelmasiewicz.
Przewodnicząca klubu radnych Wszystko dla Gdańska Beata Dunajewska dodała, że "jeśli ktoś jest urzędnikiem państwowym, to zobowiązuje to do wyższych standardów".
- Nie ma też czegoś takiego jak prywatne wypowiedzi. Dla nas najbardziej bolesną sytuacją jest to, że Wyszkowski atakuje córkę pani prezydent (...). W internecie nic ginie. Dzisiaj możemy powiedzieć, że pan Wyszkowski to skasował, ale internet wszystko pamięta i to latami będzie się ciągnęło i kładło cieniem na psychikę małego dziecka. My możemy się nawalać na różne sposoby, kłócić, ale to nie może dotykać naszych rodzin, dzieci i wnuków; osób, które są najsłabsze – mówiła radna.
Biuro prasowe PUW informowało tydzień temu, że Wyszkowski przebywa aktualnie na urlopie i dopiero po jego powrocie do pracy (po 20 sierpnia - PAP) wojewoda podejmie ewentualne kroki ws. jego zatrudnienia w urzędzie.
W pierwszych dniach sierpnia Wyszkowski zamieścił na swoim koncie na Twitterze kilka wpisów odnoszących się do planów miasta dotyczących obchodów 80. rocznicy wybuchu II wojny światowej. "Dulkiewicz nie wie nawet tego, kto jest ojcem jej córki, więc nic dziwnego, że do swoich bezecnych szaleństw na rocznicę wojny wybrała niemieckiego oszusta i żydowskiego aferzystę. Gdańszczanie – obudźcie się i odeślijcie tę tuskoidową bandę antypolaków do domu wariatów" - napisał.
W kolejnym wpisie dodał: "1.09 finałem tuskoidowego +świętowania+ będzie mianowanie ojcem dziecka Dulkiewicz N.N. kanoniera z pancernika Schlezwig-Holstein poległego w ataku na Westerplatte. Ambasadorzy Niemiec i Rosji, wręczą jej zaległe alimenty w zamian za odszkodowanie za ludobójstwo Polaków. Dulkiewicz nie była prostytutką i wiedziała, kto był ojcem. Ale razem z nim popełniła przestępstwo zatajając jego nazwisko i odpowiedzialność za opiekę nad dzieckiem. Zrobili to zapewne dla własnej korzyści, ale z krzywdą dla swojej córki i powinni za to zostać ukarani".
W odpowiedzi na wpisy Wyszkowskiego Dulkiewicz napisała: "Jestem odporna i nie może mnie pan obrazić, panie @KWyszkowski Nie interesuje mnie też stan pana umysłu, ale trzeba ponosić odpowiedzialność za słowa! Procedury określone prawem ruszyły. Na przyszłość radzę panu i innym jedno - trzymajcie się z daleka od mojego dziecka!".
Dzień po zamieszczeniu swoich wpisów Wyszkowski usunął je i zamieścił notatkę: "Moje wczorajsze wpisy o prezydent Dulkiewicz były zbyt agresywne – przepraszam". "Ależ nie chciałem Pani obrażać, a tylko upomnieć za szaloną agresję, którą wprowadza Pani do polskiego życia publicznego. I proszę nie insynuować, że chodziło o Pani dziecko, bo to bzdurny i niegodny wybieg w celu zafałszowania odpowiedzialności Pani za kompromitowanie Gdańska" – dodał.
Wpisy Wyszkowskiego miały związek z informacją, która ukazała się na oficjalnym miejskim portalu www.gdansk.pl. Materiał zapowiadał wydarzenia zaplanowane w Gdańsku przez m.in. Fundację Pojednanie w 80. rocznicę wybuchu II wojny światowej. Organizacja chce zaprosić na obchody m.in. przedstawicieli środowisk żydowskich, potomków niemieckich nazistów oraz potomków ich polskich ofiar.
W ramach kilkudniowego wydarzenia zaplanowano m.in. wspólną kolację i konferencję "o trudnej historii polsko-niemieckiej, ale też o budowaniu relacji między narodami". 1 września uczestnicy wydarzenia mają wziąć udział w porannych obchodach na Westerplatte, a po południu tego dnia – w Marszu Życia.
Zamieszczony przez miejski portal ustęp dotyczący Marszu Życia mówił: "zaplanowano +marsz życia+, czyli radosny pochód który rozpocznie się nieopodal Teatru Szekspirowskiego. Stamtąd uczestnicy marszu przejdą pod Bramę Zieloną, gdzie zaplanowano koncert, tańce i wspólne świętowanie". Dzień później wpis został zmieniony i brzmiał: "zaplanowano +Marsz życia+, czyli pochód, który rozpocznie się nieopodal Teatru Szekspirowskiego. Stamtąd uczestnicy marszu przejdą pod Bramę Zieloną, gdzie zaplanowano koncert, pokazy tradycyjnego tańca i wspólne przeżywanie rocznicy".
Zarówno pierwotna, jak i zmieniona wersja artykułu spotkała się z krytyką m.in. gdańskich radnych PiS. Szef klubu radnych PiS w gdańskiej Radzie Miasta Kacper Płażyński powiedział dziennikarzom, że radni "traktują go jako kolejną prowokację ze środowiska pani prezydent Dulkiewicz, kolejną prowokację, która jest jednak skierowana na to, żeby Polaków dzielić, żeby wywoływać jakieś bardzo niedobre emocje".
W odpowiedzi Dulkiewicz wyjaśniała, że "sugestie, jakoby władze miasta chciały naruszyć godność ofiar wojny, są po prostu absurdalne i nieprawdziwe". - Są wypaczeniem przesłania, które ma płynąć z wydarzenia o nazwie Marsz Życia. W zgodzie budować przyszłość w imię dobrych relacji dobrosąsiedzkich, w szukaniu tego, co łączy, a nie dzieli, w patrzeniu w przyszłość - to jest jedyne przesłanie, które powinno płynąć z Marszu Życia organizowanego 1 września w Gdańsku – podkreślała Dulkiewicz.