Anna Monkos: Ile by pan postawił, że PO wygra wybory?
Grzegorz Schetyna: Powiedziałbym, że wszystkie pieniądze, ale ja nie gram w zakładach. Ale na pytanie, czy wierzę, że wygramy, odpowiadam tak. Jak najbardziej.
Naprawdę? Jest pan zadowolony z kampanii?
Tak. Słyszę, co prawda, narzekania, że Platforma sobie nie radzi...
Billboardy z hasłem Rządzi PiS, a Polakom wstyd to było mocne uderzenie. Ale teraz jesteście w defensywie. Wasz ostatni spot to tylko odpieranie ciosów PiS. Gdzie własna inwencja?
Zawsze nam zarzucano, że nie jesteśmy w stanie odpowiedzieć na zaczepki PiS. Nie może być tak, że oni wypuszczają takie kłamliwe spoty jak Układ, a my nie reagujemy! Zapewniam, że nasza kampania jest zaplanowana krok po kroku.
Do wyborów zostało jeszcze dużo czasu. Nie mogliśmy wyłożyć wszystkich kart na stół już na początku kampanii. Przyjdzie czas na nowe spoty i plakaty. Poza tym nasza kampania będzie rozgrywać się od poziomu spotu telewizyjnego, po rozmowy z wyborcami pod wiejskim sklepem. To będzie zupełnie nowa jakość w historii kampanii wyborczych w Polsce. W gminach mamy akcję docierania bezpośrednio do wyborców. Nasi kandydaci będą rozmawiać z nimi w ich domach. To nie jest spektakularne, ale na głosy na pewno się przełoży.
Póki co przegrywacie w sondażach z PiS.
Nie wolno wygrywać w sondażach. Dwa lata wygrywaliśmy, Polacy byli przekonani, że sprawa jest przesądzona i nie poszli głosować. Wie pani, jakie jest moje marzenie? To jest taka sytuacja jak w drugiej turze wyborów prezydenckich w Warszawie, kiedy Hanna Gronkiewicz-Waltz przegrywała z Marcinkiewiczem w sondażach. To wywołało takie emocje i zaangażowanie warszawiaków, że 55 proc. poszło w drugiej turze na wybory i zagłosowało na Gronkiewicz-Waltz i Platformę.
Liczycie, że teraz zadziała ten sam mechanizm?
Tak. Polacy muszą wiedzieć, że naprawdę może wygrać PiS, i ten koszmar z ostatnich dwóch lat, kiedy rządziła koalicja PiS - Samoobrona - LPR, może trwać. I może być jeszcze bardziej bolesny.
Taka jest strategia Platformy? Odpuszczacie początek kampanii, żeby PiS wzrosły sondaże? Chcecie wygrać strachem?
Pani to nazywa strategią. My chcemy pokazać, że to nie jest oczywiste, że Platforma wygra i że będzie normalnie. Że sprawa jest otwarta. Wszystko zależy od frekwencji. Wysoka frekwencja to jest nasza szansa. Elektorat PiS jest zdyscyplinowany i przy niskiej frekwencji to PiS jest uprzywilejowany. Przy frekwencji 55, 60 czy 65 proc. jest zupełnie inna sytuacja. I my chcemy do tego doprowadzić.
Jak?
Pokazać, że jeśli Polacy nie pójdą na wybory, to dalej będzie rządził PiS. Że nawet niepójście na wybory to nie jest zaniechanie, tylko poparcie PiS.
Póki co Plaforma jest w defensywie. PiS i LiD zapędzili was w kozi róg? W debacie zabraknie Tuska.
Próba ominięcia Platformy świadczy tylko o słabości PiS i SLD.
Ale jest skuteczna. Platforma wypada z gry?
Spotkanie Kwaśniewskiego z Kaczyńskim jest zupełnie nieistotne. Obaj stoją po jednej stronie: w gospodarce są lewicowi i etatystyczni. We wtorek Donald Tusk wezwał na debatę zwycięzcę tego pojedynku. Będziemy ponawiać to wyzwanie. Do tej debaty dojdzie. I to na nią będą Polacy czekać. A nie na rozmowę Kaczyńskiego z Kwaśniewskim o historii albo ostatnim wykładzie Kwaśniewskiego na Ukrainie. Dopiero debata Tusk – Kaczyński powie o tym, jaką Polskę po wyborach widzą liderzy największych partii. I to ustawi sytuację na kilka tygodni przed wyborami.
Ale Kaczyński powiedział przecież, że nie będzie rozmawiać z pomocnikiem Tuskiem tylko szefem Kwaśniewskim.
Jeśli się nie zgodzi na debatę z Tuskiem, to znaczy, że się poddaje, że oddaje pojedynek walkowerem.
Co po wyborach? Tusk premierem?
Najpierw wybory. O 20.10, po wyborach, będziemy o wszystkim dyskutować. Myśmy już mieli premiera z Krakowa, już wszyscy dzielili gabinety ministerialne. Teraz koncentrujemy się tylko na wyborach.
Grzegorz Schetyna jest sekretarzem generalnym PO