W rozmowie z "Faktem" dr Janusz Sibora, znawca protokołu dyplomatycznego, nazywa wspólne wystąpienie prezydenta i ambasador "groteską".
- Bardzo niedobrze się stało – ocenia.
Tłumaczy, że dyplomacja rządzi się swoimi zasadami, a protokół dyplomatyczny na świecie nie istnieje po to, by tak ostentacyjnie go łamać.
- Bo ten protokół coś wyraża: szacunek jednego państwa dla drugiego państwa, czyli podmiotów prawa międzynarodowego – mówi.
Zwraca uwagę, że wspólne wystąpienie Dudy i Mosbacher, jest powtórzeniem sytuacji, kiedy prezydent na stojąco podpisywał dokument przy biurku Donalda Trumpa.
Na czym tym razem polega wpadka Andrzeja Dudy?
– Po pierwsze głowa państwa może urządzać konferencję tylko z głową państwa lub – w pewnych sytuacjach – z premierem. Czyli możemy zobaczyć niewątpliwie zdjęcie Theresy May czy kanclerz Angeli Merkel z Donaldem Trumpem. Pomijam sytuację prezydent-prezydent, to jest niekwestionowalne. Natomiast nie zobaczymy takich zdjęć, żeby Trump urządził sobie konferencję prasową z ambasadorem – mówi dr Sibora.
Wyjaśnia, że pozycja ambasadora nie uprawnia do wystąpienia z głową państwa jak równy z równym.
– To zdjęcie i ten sposób prowadzenia konferencji ja odbieram jako uszczerbek dla majestatu państwa, bo prezydent reprezentuje majestat Rzeczypospolitej. I to jest zapisane w konstytucji – tłumaczy dr Sibora.
Jego zdaniem sytuacja ta pokazuje, że Polska nie dba o elementy prestiżu. Może to doprowadzić do tego, że inne kraje, mogą chcieć tego samego. - A teraz wyobraźmy sobie sytuację tego typu, że na jednej konferencji prasowej stają obok siebie nasz prezydent i ambasador Rosji - podaje przykład.
Pytany o to, kto w takim razie powinien ogłosić zniesienie wiz, mówi, że należało znaleźć dla pani ambasador stosownego odpowiednika z kancelarii prezydenta, czyli prezydenckiego ministra albo odpowiadającego rangą pani ambasador urzędnika MSZ. Prezydent mógłby być tam obecny i wygłosić oświadczenie.
Dr Sibora stwierdza, że Mosbacher ma specyficzny sposób na zabieganie o nieprzysługujące jej względy. - I jest to bardzo źle odbierane w korpusie dyplomatycznym w Warszawie. Czyli tolerowane są przez nasze władze jej niekonwencjonalne zachowania, które absolutnie nie mieszczą się w przyjętych zwyczajach – mówi ekspert.