"Nie odpowiem na takie pytanie" - powiedział krótko Kazimierz Marcinkiewicz, gdy dziennik.pl poprosił o skomentowanie pogłosek o jego odejściu z partii braci Kaczyńskich. O tym, że Marcinkiewicz już podjął taką decyzję, mówili dziś politycy z PiS i PO.

Wieczorem w programie "Bohater tygodnia" w TVN24 Marcinkiewicz także nie chciał wprost odpowiedzieć dziennikarzowi Andrzejowi Morozowskiemu, czy odchodzi z PiS. Unikał jasnej deklaracji i zapowiedział, że wszystko wyjaśni dopiero po wyborach.

Ale przyciskany przez Morozowskiego, zasugerował, że już nie jest członkiem Prawa i Sprawiedliwości.

"Ja uważam, że Pan już nie jest członkiem PiS. Zaprzeczy Pan?" - zapytał dziennikarz.

"Ja jestem człowiekiem honoru. Gdyby na spotkaniu prezesów telewizji powiedzieli, że był Pan kiedyś dobrym dziennikarzem, ale teraz jest Pan słaby, to co by Pan zrobił?" - odpowiedział pytaniem Marcinkiewicz.







Reklama

"To ja już wiem, co Pan zrobił, Pan odszedł" - odpowiedział Morozowski i ponownie poprosił byłego premiera o jasną deklarację. Ale Marcinkiewicz znów wykręcił się od odpowiedzi, zasłaniając się kampanią wyborczą.

Z kolei Jarosław Gowin - kandydat PO, którego nieoczekiwanie poparł Marcinkiewicz - także nie chce potwierdzić tej sensacyjnej informacji. "Decyzja o ewentualnym wystąpieniu z Prawa i Sprawiedliwości to autonomiczna decyzja premiera Marcinkiewicza. Ja w tej sprawie nie będę w żaden sposób na niego wpływał" - mówi krakowski konkurent kandydata PiS Zbigniewa Ziobry.

"On powinien złożyć legitymację naszej partii w chwili, gdy zdecydował się poprzeć Gowina z Platformy. Te jego publiczne wypowiedzi, wpisy na blogu... On po prostu szkodzi PiS" - mówi dziennikowi.pl wściekły na Marcinkiewicza poseł Prawa i Sprawiedliwości.