Nadchodzi ciężki czas dla Zbigniewa Ziobry i jego współpracowników, którzy przez dwa lata żelazną ręką trzymali prokuraturę. Z różnych miejsc kraju napływają sygnały, że prokuratorzy dokumentują polityczne naciski, którym mieli być poddawani pod rządami Prawa i Sprawiedliwości.

Reklama

Prokurator, który pracuje w Ministerstwie Sprawiedliwości, mówi: "Gołym okiem widać, że idzie zmiana władzy". Powtarzają się doniesienia, że koledzy z różnych prokuratur kserują papiery, zachowują SMS-y od szefów i skrycie nagrywają rozmowy. Inna prokurator z centrali resortu: "Robią to śledczy, którzy prowadzili najpoważniejsze sprawy, w których przewijały się nazwiska przeciwników PiS".

Prokurator ze Śląska: "Postanowiłem zarchiwizować sobie ważniejsze strony z akt prowadzonej sprawy. Szczególnie te z odręcznymi uwagami mojego szefa. Dla bezpieczeństwa nie korzystałem ze służbowego ksero na korytarzu prokuratury, ale wziąłem z domu cyfrowy aparat fotograficzny".

Politycy z partii konkurencyjnych wobec PiS potwierdzają: "Jeden z prokuratorów powiedział wprost, że zbierane są dowody na ingerencje z czasów IV RP. Usłyszałem od niego: <Notujemy, kto i kiedy dzwoni do nas z góry i jakie wydaje polecenia. Nie jesteśmy w ciemię bici>".

Reklama

Podobne wiadomości docierają do Marka Biernackiego z Platformy: "Podczas prac komisji ds. służb specjalnych miałem informacje, że prokuratorzy nie chcą na razie mówić, ale dokumentują wszystko i ujawnią wiele po zmianie władzy".

Do otwartego buntu śledczych przeciw odchodzącej władzy doszło w warszawskiej prokuraturze okręgowej, o czym informowaliśmy wczoraj. To w niej toczą się najważniejsze śledztwa, choćby te związane ze sprawą doktora G. czy byłego ministra sportu Tomasza Lipca. Dwa dni temu 10 prokuratorów, w tym kilku zajmujących kluczowe stanowiska, złożyło ostentacyjnie rezygnacje. Był to protest przeciwko Elżbiecie Janickiej, szefowej okręgówki i protegowanej ministra Ziobry. Twierdzą, że stracili zaufanie "do bezstronności wydawanych przez nią poleceń".

Wobec groźby skandalu Ziobro zwolnił Janicką. Zbuntowanych poparła szefowa prokuratury apelacyjnej Marzena Kowalska. Po negocjacjach z nią śledczy najprawdopodobniej wrócą do pracy.

Reklama

Prokurator krajowy Dariusz Barski, najbliższy współpracownik Ziobry, robił wszystko, by nie zaogniać sytuacji: "Będzie postępowanie dyscyplinarne w sprawie prokurator Janickiej. Chciałbym, by śledczy cofnęli rezygnacje". Barski pytany o naciski powtarzał kilka razy: "Mogę mówić za siebie, ja na nikogo nie naciskałem". Zbigniew Ziobro znany z zamiłowania do konferencji prasowych mimo poważnego kryzysu nie zabrał wczoraj głosu.

Takiej demonstracji w prokuraturze jeszcze nie było. Około szesnastej w poniedziałek, czyli piętnaście minut przed zakończeniem pracy, do sekretariatu szefowej warszawskiej Prokuratury Okręgowej weszło kolejno dziesięciu prokuratorów. Bez słowa zostawili rezygnacje ze swoich stanowisk.

Byli wśród nich jej zastępca Ryszard Pęgal, naczelnicy wydziałów śledczego i gospodarczego Cezary Przasnek i Maria Kossakowska, sześciu kierowników działów, a nawet rzeczniczka prasowa Katarzyna Szeska. Wszyscy zbuntowali się przeciwko swojej szefowej Elżbiecie Janickiej. Dlaczego? "Nie możemy z nią dalej współpracować, mamy wątpliwości do jej bezstronności" - oświadczyli i wprost zarzucili jej naciski polityczne i ograniczanie ich niezależności oraz zatajanie informacji ze śledztw przed prokuratorem apelacyjnym. Według "Newsweeka" Janicka miała m.in. wymusić przesunięcie zatrzymania byłego ministra sportu z PiS Tomasz Lipca na czas po wyborach. Zamiar rezygnacji zgłosili także prokuratorzy rejonowi.



"Rozpętało się piekło. Telefony między nami a ministerstwem się grzały" - opowiadał nam wczoraj jeden z prokuratorów z apelacji. Janicka podała się do dymisji. O to samo wystąpiła do ministra także Marzena Kowalska, szefowa prokuratury apelacyjnej, a Zbigniew Ziobro jeszcze tego samego dnia wieczorem Janicką odwołał.
Jakie są kulisy tego buntu w jednej z najwierniejszych dotąd Ziobrze prokuratur?

"Tu może chodzić nie tylko o konflikt Janickiej z podwładnymi, ale także z Kowalską" - spekulują warszawscy prokuratorzy. Jeszcze kilka miesięcy temu Marzena Kowalska, chociaż uchodząca za blisko związaną z Lechem Kaczyńskim i Zbigniewem Wassermannem, a nie obozem prokuratorskim Ziobry, miała pełne zaufanie Ministerstwa Sprawiedliwości. Latem tego roku doszło jednak do konfliktu w związku ze sprawą doktora G.

Kowalska była przeciwna stawianiu mu zarzutu zabójstwa w związku ze śmiercią pacjenta. Zarzut jednak postawiono, co minister ogłosił na konferencji. Kowalską zaś odsunięto od nadzoru nad śledztwami, ale na dymisję protegowanej prezydenta Ziobro sobie nie pozwolił. Teraz jednak jego najbardziej zaufaną osobą w Warszawie stała się Janicka.

W newralgicznych miesiącach, kiedy prowadzono sprawę Tomasza Lipca i Andrzeja Leppera, a także szukano sprawców przecieku ze śledztwa w sprawie korupcji w Ministerstwie Rolnictwa, Kowalska była na zwolnieniach lub urlopie. Całą brudną robotę, w tym np. masowe przesłuchiwanie młodych działaczy Platformy czy przygotowywanie dla celów czysto medialnych materiałów ze śledztw, wykonywała Janicka i jej prokuratorzy.

Żaden z nich wówczas nie zaprotestował. Niekiedy do mediów docierała tylko jakaś prywatna skarga, że Janicka nimi pomiata. We wtorek Kowalska spotkała się ze wszystkimi prokuratorami, którzy złożyli rezygnację. "Mam nadzieję, że je wycofają" - powiedziała DZIENNIKOWI.


Paweł Reszka: Prokuratorzy Prokuratury Okręgowej w Warszawie ostentacyjnie składają rezygnacje, oskarżają swoich szefów o naciski polityczne. Grozi nam paraliż pracy prokuratury?
Dariusz Barski
: Paraliż nam nie grozi. Chodzi o konflikt personalny pomiędzy prokurator Elżbietą Janicką a jej podwładnymi. Pani Janicka podała się do dymisji. Prokurator apelacyjna Marzena Kowalska zaapelowała do śledczych o cofnięcie rezygnacji. Bardzo bym sobie tego życzył, by wrócili do pracy.

Jednak pozostają poważne zarzuty nacisków politycznych na prokuratorów. Co Pan zamierza z tym zrobić?
Nigdy nie dochodziły do mnie sygnały o naciskach. Na pewno nie sygnalizowała mi tego pani Kowalska, która złożyła teraz wniosek o postępowanie dyscyplinarne wobec Janickiej. Obie panie wcześniej dobrze wspópracowały ze sobą.

Prokuratorzy twierdzą, że były minister sportu Tomasz Lipiec powinien zostać zatrzymany jeszcze przed wyborami. Nie zrobiono tego, żeby nie psuć wyniku wyborczego PiS - co pan na to?

O terminie zatrzymania Tomasza L. dowiedziałem się dzień przed tym faktem. Na nikogo nie naciskałem, by to zatrzymanie opóźnić bądź przyspieszyć. Mogę tylko przyznać, że 13 września, czyli niedługo przed wyborami, na odprawie z prokuratorami apelacyjnymi prosiłem, by wstrzymać - o ile to możliwe - czynności mogące prowokować zarzuty, że działamy na polityczne zamówienie. Jednak podkreślam, że mówiłem ogólnie, a nie o konkretnej sprawie. Po drugie, argumentowałem, że nie może to być ze szkodą dla śledztwa.

Czy w sprawie nacisków politycznych na prokuratorów powinno zostać wszczęte postępowanie wyjaśniające?
Prokurator Apelacyjna złożyła wniosek o wszczęcie postępowania dyscyplinarnego i zostanie ono przeprowadzone.

Krzysztof Parulski, prezes Stowarzyszenia Prokuratorów RP, mówi nam, że w czasach ministra Ziobry liczba sygnałów o naciskach politycznych na prokuratorów znacznie wzrosła. Podobno prokuratorzy w terenie dokumentują nawet takie fakty.

Ja mogę mówić za siebie i powtarzam: na nikogo nie naciskałem.

Jest pan prokuratorem krajowym, za pana kadencji doszło do bezprecedensowej sytuacji. Śledczy otwarcie protestują przeciw swojej szefowej i stylowi pracy prokuratury. Jak pan się z tym czuje?
Tak, to rzeczywiście niespotykana sytuacja. Osobiście jestem nią zasmucony.

Dariusz Barski jest prokuratorem krajowym