Wniosek o odwołanie Janickiej i wszczęcie wobec niej postępowania dyscyplinarnego ma trafić na biurko urzędującego jeszcze ministra sprawiedliwości - pisze "Newsweek" na swojej stronie internetowej. Wniosek przygotowała Marzena Kowalska, szefowa Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie, przełożona wszystkich szefów stołecznych prokuratur. W tym także prokuratury okręgowej, którą kieruje Elżbieta Janicka.
Kowalska od środka widziała, jak blokowane było śledztwo w sprawie byłego ministra sportu Tomasza Lipca. Osobiście je bowiem nadzorowała. W sierpniu kazała prokuratorom, by we wrześniu przedstawili mu zarzuty przyjęcia łapówki i wydali CBA nakaz zatrzymania Lipca. Ale nie wykonano jej decyzji.
Zadbać o to miała szefowa prokuratury okręgowej. "Zabierała akta, kazała prowadzącym śledztwo badać poboczne wątki. Któregoś dnia oświadczyła, że ta sprawa przed wyborami nie zostanie zrobiona" - mówi jeden z rozmówców "Newsweeka".
Ale Janicka najpewniej uniknie dyscyplinarki. W poniedziałek sama niespodziewanie złożyła wniosek o dymisję. Zbigniew Ziobro przyjął go, czym uchronił ją przed sądem dyscyplinarnym.
Skąd Janicka wiedziała o czekającym ją postępowaniu? Z informacji "Newsweeka" wynika, że szefowa prokuratury apelacyjnej poinformowała o tym podwładnych ministra Ziobry z ministerstwa.
Janicka uchodziła za zaufaną Ziobry - twierdzi "Newsweek". To właśnie ona pomogła w przyśpieszeniu kariery byłego asystenta ministra, Pawła Wilkoszewskiego, który z pominięciem obowiązujących procedur - już po roku, zamiast po trzech - z asesora miał zostać prokuratorem. Sprawę ujawnił jednak "Newsweek" i Wilkoszewski nie został prokuratorem.