Po drugiej już niezaplanowanej i przedłużonej przerwie postawienia pytań kandydatom na marszałka zażądał Tomasz Dudziński z PiS. Chciał od razu je zadać, ale uniemożliwił mu to marszałek senior Zbigniew Religa.

Reklama

Przeciwko kolejnym przerwom protestował Wojciech Olejniczak z SLD. A jego klubowy kolega Tadeusz Iwiński wytknął Relidze, że popełnił błąd i złamał regulamin Sejmu, bo zanim wpuścił posłów na mównicę, wymówił magiczną formułkę "przechodzimy do głosowania". I wtedy nikt już nie miał prawa zabierać głosu. Wystąpieniu Iwińskiego towarzyszyły gwizdy. Powiedział do Religi: "Debiutuje się aż do śmierci, a śmierć jest też debiutem".

Religa odparł, że rzeczywiście debiutuje, i teraz to on prosi o 10 minut przerwy i spotkanie z władzami klubów parlamentarnych. Kiedy wszyscy wrócili już do sali obrad, Religa podziękował za rady i przekazał swoją decyzję: pytań nie będzie, a od razu głosowanie.

Miało być święto, jest gorący dzień

Choć wcześniej wszystko szło jak z płatka, marszałek senior Zbigniew Religa musiał jednak zarządzić pierwszą nieplanowaną przerwę, gdy zażądało jej Prawo i Sprawiedliwość. Było to tuż przed głosowaniem nad wyborem marszałka Sejmu. PO zgłosiło Bronisława Komorowskiego, PiS - Krzysztofa Putrę. Przerwę potem wydłużono.

Reklama

"Przerwa jest po to, by zapoznać się z bieżącą sytuacją" - wyjaśniał tajemniczo Przemysław Gosiewski z PiS. Ogłoszono ją tuż po tym, jak Marek Kuchciński zachwalał zalety Krzysztofa Putry jako kandydata na marszałka. W sejmowych kuluarach jednak huczało, że tak naprawdę chodzi o funkcję wicemarszałka... Senatu. PiS widzi w tej roli Zbigniewa Romaszewskiego, Platforma podobno się sprzeciwia.

Donald Tusk powiedział, że choć nie ma o Putrze najlepszej opinii, to - inaczej niż dwa lata temu PiS - Platforma nie będzie blokować kandydatur partii opozycyjnych do prezydium Sejmu. O Romaszewskim powiedział, że jest człowiekiem konfliktowym. Dlatego też senatorowie mają sami decydować, czy poprą jego kandydaturę do władz Senatu. "Gdybym miał obstawiać, to Romaszewski wicemarszałkiem nie będzie" - zawyrokował.

Chwilę potem jednak Zbigniew Religa znów przerwał obrady. Tym razem na wniosek PO. Najpierw pauza miała być dziesięciominutowa. Potem przedłużono ją o pół godziny.

Reklama

W Senacie wszystko przebiegło sprawniej. Marszałkiem został Bogdan Borusewicz. Kierował wyższą izbą parlamentu już w poprzedniej kadencji. Był jedynym kandydatem. W głosowaniu jego kandydaturę - rekomendowaną przez PO - poparło 61 senatorów, 37 było przeciwko, a 1 senator wstrzymał się od głosu. Wicemarszałkowie mogą zostać wybrani jeszcze dziś.

Miłe złego początki...

Początek inauguracyjnego posiedzenia Sejmu nie zapowiadał takich emocji. Wszystko szło gładko. Zaczęło się od powitania gości przez marszałka seniora Zbigniewa Religę. Najgorętsze brawa dostał Lech Wałęsa. Zarówno były prezydent, jak i obecny przyglądali się wydarzeniom z sejmowej galerii. Byli tam też przedstawiciele duchowieństwa, ambasadorzy, byli marszałkowie parlamentu, przedstawiciele Senatu. Potem posłowie po kolei ze swoich ław składali ślubowanie. Trwało to krócej, niż zakładano.

Po przerwie przemawiał składający dymisję premier Jarosław Kaczyński. Niektórych obserwatorów zaskoczyło to, że tego wystąpienia prezydent już nie słuchał.

Po głosowaniu nad wyborem marszałka Sejmu - wygranym przez Komorowskiego - były już premier Kaczyński powiedział: To zdumiewające, że Bronisław Komorowski tak panicznie bał się pytań.