Jeżeli Kidawa - Błońska zostanie prezydentem, ludzie Tuska zajmą kluczowe stanowiska - powiedział Bielan we wtorek w Polsat News. Nawiązał do publikacji "Gazety Wyborczej" z połowy lutego, która przytoczyła opinie polityków PO, że w razie wygranej Kidawy-Błońskiej ośrodek prezydencki zostałby zdominowany przez ludzi Donalda Tuska.

Reklama

Według Bielana wejście Tuska do gry (…) będzie oznaczało, że będziemy mieć permanentną wojnę na górze miedzy z jednej strony prezydentem, którym manipuluje Donald Tusk, a z drugiej strony rządem, który ma bardzo silny mandat demokratyczny, odnowiony w zeszłym roku, którego kadencja kończy się w roku 2023.

Pytany o swój ironiczny apel o więcej Tuska w kampanii Bielan odpowiedział: Donald Tusk jest z całą pewnością postacią, która rozgrzewa zwolenników PO, on się tym najtwardszym wyborcom Platformy kojarzy ze złotymi czasami tej formacji, kiedy ona wygrywała wybory, natomiast jest – i sam to stwierdził samokrytycznie – politykiem, który ma potężny elektorat negatywny w Polsce, dlatego w ten sposób uzasadnił, dlaczego on sam nie startuje (w wyborach prezydenckich - PAP).

Zdaniem europosła jeden z sondaży, który wskazał, że w drugiej turze to kandydat PSL Władysław Kosiniak-Kamysz wygrałby z Dudą, to badanie czysto hipotetyczne. Nic nie wskazuje na to, żeby wyborcy PO - a to jest najsilniejsza partia opozycyjna - przerzucili swoje poparcie z Małgorzaty Kidawy-Błońskiej na Władysława Kosiniaka-Kamysza, szczególnie że guru tej formacji, Donald Tusk, bardzo mocno wsparł Małgorzatę Kidawę-Błońską, co moim zdaniem przesądza, że to ona znajdzie się w ewentualnej drugiej turze - powiedział Bielan.