Jeszcze dwa lata temu, kiedy kierownictwo w Sojuszu obejmował Wojciech Olejniczak, partię miały czekać wielkie zmiany. Nowy szef - jak sam wielokrotnie publicznie powtarzał - zapowiadał zmianę wizerunku partii m.in. poprzez jej odmłodzenie. Na zapowiedziach się jednak skończyło. Choć dziś w szeregach Sojuszu nie ma ani Leszka Millera, Józefa Oleksego, ani Marka Dyducha, SLD nadal kierowane jest przez starych towarzyszy.

Reklama

Część działaczy od dawna skarżyła się, że Olejniczak jest niesamodzielny i że duży wpływ na jego decyzje ma Janik. Ale wtedy Janik nie pełnił oficjalnie żadnej funkcji. Dziś jest inaczej. Janik jako szef biura Olejniczaka będzie doradzać już oficjalnie. Część działaczy SLD uważa, że awans Janika nie jest przypadkowy - ma uratować obecnego lidera przed utratą przywództwa w partii. Gabinet nie jest ciałem statutowym partii, ale ma ogromny wpływ na program i decyzje wewnątrz Sojuszu.

Sam Janik o nowej funkcji mówi niechętnie. "Zawsze byłem aktywny i działałem na rzecz partii. Teraz też mogę się do czegoś przydać" - ucina. Twierdzi, że jego działalność będzie miała charakter społeczny i nie jest próbą odzyskiwania wpływów w partii. Były poseł SLD dodaje, że przez ostatnie dwa lata nie wtrącał się do tego, co się działo w partii. Jednak wynik wyborów oraz odpływ sympatyków lewicy zmobilizował go do działania. Na razie nie chce podać nazwisk kandydatów do tego gremium. Twierdzi, ze jeszcze nie wie, kto to będzie.

Joanna Senyszyn, wiceprzewodnicząca Sojuszu, ma wątpliwości. "Marketingowo powołanie Janika nie jest dobrym pociągnięciem" - mówi. Awansem Janika zaskoczony jest też jeden z młodszych działaczy SLD Konrad Gołota, członek Zarządu Krajowego partii. "Jestem bardzo mocno zdziwiony, że były przewodniczący partii, były szef klubu parlamentarnego, były minister spraw wewnętrznych podejmuje się takiej funkcji. Na tym miejscu spodziewałbym się raczej kogoś młodszego i bardziej energicznego, który potraktowałby to jako pewny awans" - ocenia Gołota.

Reklama

Zdziwiony nie jest już jednak jego były kolega partyjny Marek Dyduch. "Przypominam, że koncepcja wylansowania samego Olejniczaka na szefa partii powstała w otoczeniu byłego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego i była realizowana właśnie przez Janika" mówi DZIENNIKOWI. Zdaniem Dyducha "Janik od lat prowadził zakulisowe gry". "Od zawsze doradzał też Olejniczakowi. Ale teraz już drugi raz z kolei nie dostał się do Sejmu, więc musiał sobie znaleźć jakiś sposób na życie. Więc zostało sformalizowane to, czym Janik zajmował się już od dawna" - dodaje Dyduch.

Anonimowy działacz Sojuszu ocenia to jeszcze ostrzej: "Przewodniczący jest młody, ale stoi za nim beton" - mówi działacz SLD. Nasz rozmówca spodziewa się, że jak szefem będzie Janik, to w gabinecie prędzej czy później znajdzie się też Lech Nikolski. Na Rozbrat od zawsze siedzą w jednym pokoju. Nikolski jednak zaprzecza, jakoby dostał taką propozycję.

Nowe obowiązki Janika są opisane w notatce "w sprawie usprawnienia kierowania partią", którą niedawno Olejniczak przekazał swoim partyjnym kolegom. Wynika z niej, że gabinet przewodniczącego ma być m.in. odpowiedzialny za planowanie pracy partii, współpracę z klubem parlamentarnym LiD, współpracę ze środowiskami lewicy oraz samorządowcami. Pod nadzorem gabinetu Olejniczaka mają też być służby prasowe. Jednak Dyduch widzi to inaczej: "W czerwcu jest kongres. I Janik ma pomóc Olejniczakowi utrzymać przywództwo w partii" - mówi.