Karczewski był pytany w Polskim Radio, jak ocenia wyjazd marszałka Grodzkiego do Włoch i jego zachowanie po powrocie. Pan marszałek nie powinien pojechać do Włoch. (...) Ja sam jeżdżę na nartach, a nie byłem. Choć jeździłem do Włoch i Austrii, w tym roku byłem w Polsce - powiedział. Wiedziałem już, że jest infekcja, więc nigdzie nie pojechaliśmy, chociaż nie tylko z tego powodu, ale moi wszyscy znajomi w poczuciu odpowiedzialności zrezygnowali tracąc również zaliczki - wyjaśnił.

Reklama

Zdaniem Karczewskiego, Grodzki "nie powinien pojechać do Włoch, a później po powrocie, jednak powinien poddać się kwarantannie (...) powinien przede wszystkim zadzwonić na infolinię i dowiedzieć się, bo jest torakochirurgiem wspaniałym, wybitnym torakochirurgiem, ale nie jest wirusologiem" - mówił.

Dodał, że on sam zadzwoniłby na infolinię, skonsultowałby się z lekarzem, żeby dowiedzieć się co zrobić. Na pewno wypełniłbym druk, który należy wypełnić, bo to dotyczy każdego - dodał. Nie poszedłbym do izby przyjęć na SOR. Powinno się postępować zgodnie ze wszystkimi standardami, zalecaniami, które są podawane przez Głównego Inspektora Sanitarnego - mówił Karczewski.

Powiedział, że wczoraj w Senacie był narażony na zarażenie, ponieważ odbywała się tam duża konferencja. Przechodziłem w małym korytarzyku obok osoby, która cztery razy kichnęła - powiedział. Przypomniał o zarządzeniu podpisanym przez marszałków Witek i Grodzkiego, "które wstrzymuje wszystkie działania odbywające się w parlamencie normalnie - wycieczki, odwiedziny, wizyty zagraniczne". Odwołane jest wszystko, co nie jest związane z procesem legislacyjnym - tłumaczył.

Dodał, że wczoraj w Senacie odbywała się bardzo duża konferencja i otwarcie wystawy, a jego zdaniem, pan marszałek Grodzki powinien odwołać te dwie imprezy. Dopiero kiedy Rada Bezpieczeństwa Narodowego wczoraj się odbyła, widocznie pan marszałek usłyszał jak powinien postępować. Dziś już odwołał. Bardzo dobrze, że odwołał, ale to była reakcja spóźniona o jeden dzień - mówił wicemarszałek senatu.

Reklama

W poniedziałek wieczorem marszałek Senatu Tomasz Grodzki poinformował na Twitterze, że "w poczuciu odpowiedzialności" poddał się badaniu na obecność koronawirusa i upublicznia jego negatywny wynik. Wezwał też rzecznika sztabu prezydenta Andrzeja Dudy - Adama Bielana, by nie siał paniki i "nie odwracał uwagi od problemów własnego obozu politycznego w kampanii prezydenckiej". Dołączył też skan wyniku wykonanego w poniedziałek badania laboratoryjnego na obecność koronawirusa w organizmie. W rubryce wynik napisano w nim: "nie wykryto".

Odniósł się w ten sposób do wypowiedzi Bielana z poniedziałkowej konferencji, że docierają do niego informacje o niedawnej wizycie prywatnej marszałka Senatu we Włoszech. Rzecznik sztabu prezydenta podkreślał, że opinia publiczna ma prawo wiedzieć, czy trzecia osoba w państwie postępuje zgodnie z zaleceniami lekarzy. Pan marszałek nie odpowiada na pytania dziennikarzy, czy rzeczywiście był we Włoszech i zaryzykował zdrowiem nie tylko swoim, ale oficerów Służby Ochrony Państwa, którzy muszą mu towarzyszyć i jednocześnie zaryzykował zdrowiem senatorów, bo przyjechał prosto z lotniska na posiedzenie Senatu - mówił Bielan.