Donald Tusk ma świadomość, że wiele środowisk jest temu przeciwnych, także Kościół katolicki. Określając stosunek Kościoła do tego problemu, stwierdził: "Mimo sceptycyzmu wielu środowisk i takiego ostrożnego sceptycyzmu - używam delikatnych sformułowań - ze strony Kościoła przeważa opinia o tym, aby metodę in vitro uznać za wartą wsparcia. Taka jest też moja opinia".

Tymczasem stanowisko Kościoła wobec in vitro, które w wywiadzie dla DZIENNIKA wyjaśnia ks. prof. Stanisław Warzeszak, trzeba określić jako zdecydowany sprzeciw, a nie "ostrożny sceptycyzm". Sformułował je przed 20 laty sam kard. Joseph Ratzinger w specjalnej instrukcji, a potwierdził Jan Paweł II w encyklice "Evangelium vitae" i Katechizmie Kościoła Katolickiego. Kościół jest przeciwny tej metodzie, bo przy jej stosowaniu dochodzi do niszczenia ludzkich embrionów, co jest zabójstwem, a sam moment zapłodnienia jest sztuczny, co dla katolickiej koncepcji człowieka jest nie do zaakceptowania.

Warto zwrócić uwagę, że w Polsce metoda in vitro nie jest zabroniona. Jeśli ktoś chce ją zastosować i ma do tego środki, może z niej skorzystać. Rolą Kościoła jest moralna ocena takiego sposobu poczynania dzieci, decyzja należy do małżonków. Trudno jednak się spodziewać, że Kościół będzie milczał, gdy państwo zechce zapewnić powszechny dostęp do metody, którą uznaje za niemoralną - i to za pieniądze katolickich podatników. Już wczoraj głos zabrał metropolita warszawski abp Kazimierz Nycz, który stwierdził, że zapłodnienie metodą in vitro "jest nie do przyjęcia" i sprzeczne z nauczaniem Kościoła.

Jak można się spodziewać, negatywne stanowisko Kościoła spowoduje ostrą krytykę środowisk lewicowych i liberalnych, które nie podzielają katolickiego systemu wartości, a w in vitro widzą sposób na rozwiązanie dramatu wielu bezpłodnych par.

Zaostrzenie obu stanowisk w sytuacji, gdy rząd przystąpi do realizacji swojego pomysłu, niewątpliwie doprowadzi do ostrego sporu społecznego, a rząd Tuska spotka się wtedy z ostrą krytyką Kościoła.







Reklama