"Mój osobisty pogląd jest taki: tak, jestem za zapłodnieniem in vitro" - zadeklarował Palikot. "Dla bardzo wielu rodzin to jest sytuacja, w której nie mają innej możliwości posiadania tego, co jest największym darem" - uzasadnił swoją opinię. Jego zdaniem zabieg ten powinien być finansowany z budżetu państwa.

Reklama

Wczoraj biskupi wysłali do parlamentarzystów list. Przypomnieli w nim nauczanie Kościoła i Jana Pawła II "o niegodziwości i niedopuszczalności metody in vitro". Podkreślili, że "przy każdej próbie w tej metodzie giną liczne embriony - jest to rodzaj wyrafinowanej aborcji".

"Dziecko nie jest rzeczą i nawet przyszli rodzice nie mogą powiedzieć, że mają do niego prawo, zwłaszcza że to <prawo> jest zawsze okupione śmiercią jego braci i sióstr" - podkreślili biskupi, którzy liczą, że Sejm nie pozwoli na finansowanie in vitro z państwowych pieniędzy.

Premier mimo wszystko chce rozmawiać o in vitro. "Mimo sceptycyzmu wielu środowisk i takiego ostrożnego sceptycyzmu - używam delikatnych sformułowań - ze strony Kościoła, przeważa opinia o tym, aby metodę in vitro uznać za wartą wsparcia. Taka jest też moja opinia" - mówił.

Janusz Palikot w wywiadzie dla RMF FM wypowiedział sie na ten temat jeszcze dobitniej. "Według mnie ze wszystkim, jeśli chodzi o biskupów, nie musimy się zgadzać. Bardzo często się zgadzamy w niektórych sprawach, dbamy o pozycję Kościoła, jesteśmy chrześcijanami, konserwatystami, ale w tej sprawie się nie zgadzamy z biskupami" - stwierdził.

Poseł powiedział, że w kwestii in vitro ostateczną decyzję podejmie premier Donald Tusk. Pytany o to, czy będzie walczył o zalegalizowanie związków homoseksualnych, Palikot uchylił się od odpowiedzi wprost.

"Powiem zupełnie serio: chciałem bronić gejów przed represjami, prześladowaniami i ksenofobią. A dziś uważam, że legalizacja związków homoseksualnych to jest naprawdę setna z kolei sprawa do załatwienia" - stwierdził. Jego zdaniem ważniejsze są problemy dotyczące jakości życia całego społeczeństwa.