Schetyna był pytany w radiu RMF FM, czy gdyby wybory prezydenckie odbyły się nie 10 maja, ale później np. jesienią bądź zimą, a być może w przyszłym roku, to Małgorzata Kidawa-Błońska powinna raz jeszcze kandydować, czy też ponownie powinno się przeprowadzić prawybory i w ten sposób wyłonić kandydata.
To decyzja Koalicji Obywatelskiej, jako takiej i oczywiście Małgorzaty Kidawy-Błońskiej. Uważam, że jeżeli te wybory będą przesunięte, to wszystko się otworzy znów na nowo - oświadczył.
Pytany, czy powinny być wtedy prawybory, przypomniał, że był "gorącym zwolennikiem" prawyborów, ale "pełnych", w których głosowaliby wszyscy członkowie Platformy Obywatelskiej, a później Koalicji Obywatelskiej.
B. szef PO zwrócił uwagę, że trudno powiedzieć, ile będzie czasu na takie działania, i nie wie, jaki byłby scenariusz. Podkreślił, że jego zdaniem wybory "na pewno należy przełożyć". One powinny być wtedy, kiedy będziemy mogli powiedzieć, że pandemia jest zakończona, że jesteśmy po tym tak bardzo trudnym ciężkim etapie funkcjonowania naszego kraju. Wtedy można przejść do kampanii wyborczej - ocenił.
Na uwagę, że może to trwać nawet rok i należało wprowadzić stan wyjątkowy, Schetyna przyznał, że zdaje sobie z tego sprawę i wskazał na potrzebę "normalnej rozmowy" na ten temat.
To jest kwestia rozmowy. Nie mam takiego wrażenia, że jest rozmowa między rządzącymi, a opozycją, poważna rozmowa, która jest poza kontekstem kampanii wyborczej i tego oczekuję. Bo jest tak trudna sytuacja, że warto w normalny sposób, odsuwając kwestię prezydenckich ambicji i apetytów, podjąć normalną rozmowę" - podkreślił Schetyna.
Przyznał, że ma żal do PiS, że nie ma takiej intencji. "Oni nie chcą rozmawiać z opozycją, oni uważają, że wiedzą wszystko, że sami sobie ze wszystkim poradzą. Nie poradzą sobie" - stwierdził b. szef PO.