Partyjne postępowanie dyscyplinarne przeciw Ludwikowi Dornowi zostanie umorzone - dowiedział się DZIENNIK. PiS ma ogłosić komunikat w tej sprawie na początku tygodnia. Z naszych informacji wynika, że środowe spotkanie Jarosława Kaczyńskiego z byłym wiceprezesem PiS i późniejsze oświadczenie Dorna zostały uznane za złagodzenie jego stanowiska.
Rzecznik dyscypliny partyjnej Karol Karski unika komentowania tej sprawy. Od paru dni ma wyłączony telefon. Ale jak wynika z naszych informacji zapadła już decyzja, że sprawa Dorna nie trafi przed koleżeński sąd dyscyplinarny. Postępowanie zakończy się umorzeniem, a były wiceprezes zostanie o tym powiadomiony listem rzecznika dyscyplinarnego. Dopiero wówczas zostanie wydany oficjalny komunikat.
W sobotę mija 30 dni od podjęcia przez Jarosława Kaczyńskiego decyzji o zawieszeniu Dorna i dwóch innych byłych wiceprezesów. Postępowanie w sprawie Kazimierza Michała Ujazdowskiego i Pawła Zalewskiego wygasło po tym, jak w środę zrezygnowali z członkostwa w partii. Sprawa Dorna zgodnie ze statutem mogłaby zakończyć się skierowaniem do sądu partyjnego "aktu obwinienia", umorzeniem lub przedłużeniem postępowania przez komitet polityczny PiS.
Dlaczego jeszcze w środę było pewne, że trzej byli wiceprezesi zostaną wyrzuceni z partii, a teraz sprawa Dorna zostanie umorzona? Odpowiedź jest oczywista: bo sytuacja uległa zmianie po odejściu Ujazdowskiego i Zalewskiego. Co prawda to jeszcze nie uratowało członkostwa Dorna. "Gdyby nie złagodził swojego stanowiska, postępowanie pewnie jeszcze by potrwało" - uważa członek władz PiS.
Ale Dorn stanowisko zmienił. To dzięki niemu Jarosław Kaczyński był pierwszą osobą, która dowiedziała się o decyzji dwóch byłych wiceprezesów. "Ta rozmowa w cztery oczy miała największe znaczenie dla przyszłości Dorna w PiS" - zdradza jeden z polityków tej partii. Inny dodaje: "Znów rozmawiali ze sobą dwaj przyjaciele, choć nieukrywający pewnego rozżalenia".
Konsekwencją ustaleń z Kaczyńskim był czwartkowy wpis Dorna na blogu. Wycofał się z porównania słów prezesa PiS do mowy "pijanego Kwaśniewskiego". Nie domagał się już też natychmiastowych zmian w partii. Jeden z liderów PiS: "Wpisał się, choć oczywiście w swoim stylu, w zasadę, że po debacie przychodzi decyzja, a po niej jest już czas tylko na dyscyplinę, a więc podporządkowanie się woli kongresu".
Zupełnie inaczej zasadę "trzech D" pojmuje Jerzy Polaczek. Były minister transportu od piątku nie jest już członkiem PiS. "Jako aktywny uczestnik życia publicznego od 1989 r. zawsze stawiałem sprawę jasno: najpierw dyskusja, potem decyzja, a następnie dyscyplina" - mówił w Katowicach podczas spotkania z dziennikarzami. Uważa, że w PiS ten porządek został odwrócony.
Polaczek nie wykluczył, że kiedyś wróci do PiS. Ale czy taki manewr jest możliwy? "Przyszłość pokaże" - odpowiada poseł. Zaznacza, że zawsze będzie miał szacunek do Jarosława Kaczyńskiego, nigdy nie zamierzał kwestionować jego przywództwa i spoza PiS też będzie apelował o zmiany w partii. Jako pierwszy spośród odchodzących doczekał się ciepłych słów od szefa klubu Przemysława Gosiewskiego. W tym samym czasie jednak Jolanta Szczypińska oskarżała Polaczka o "koniunkturalizm".