"Rozmowa dotycząca sytuacji w partii i sytuacji politycznej trwała ok. 2 godziny" - relacjonuje Ludwik Dorn. "W jej trakcie postawiłem Jarosławowi Kaczyńskiemu dwa warunki powrotu na stanowisko wiceprezesa. Pan prezes powiedział, że wraz ze swoimi współpracownikami zastanowi się nad tymi warunkami. Następnie do dnia posiedzenia Rady Politycznej nie zechciał ze mną nawiązać kontaktu, co było formą stanowczego, choć mało uprzejmego, odrzucenia postawionych warunków. Postawionych warunków nie zamierzam ujawniać - rzecz dotyczy kwestii wewnątrzpartyjnych" - oświadcza były marszałek Sejmu.
"Decyzje podjęte i zakomunikowane na posiedzeniu Rady Politycznej PiS uważam za znamienne, określające sposób działania i przesłanie mojej partii na długie miesiące" - komentuje wybory Ludwik Dorn.
"Po pierwsze, wszyscy obecni wiceprezesi oraz nowi członkowie Komitetu Politycznego znakomicie odpowiadają wytyczonemu przez Jarosława Kaczyńskiego po październikowych wyborach kursowi polityki wewnątrzpartyjnej, który pozwoliłem sobie określić następująco: ma być tak samo jak dotąd, tylko bardziej" - pisze były marszałek Sejmu.
Dorn wyjawia także co mu się w partii nie podoba, a co jego zdaniem pod nowym kierownictwem partii będzie nadal trwało. Pisze więc o "epifenomenalizacji członków kierownictwa PiS", tłumacząc od razu co słowa te oznaczają: "(tym czytelnikom mojego bloga, którzy narzekają na zbyt trudny język, wyjaśniam, że epifenomen to techniczny termin filozoficzny oznaczający zjawisko pochodne, towarzyszące zjawisku pierwotnemu, ale nie mające żadnego wpływu na jego przebieg)". Jego zdaniem, "obecni wiceprezesi z wyznaczonej im roli epifenomenów wywiążą się znakomicie i spełnią pokładane w nich przez prezesa nadzieje".
Byłemu marszałkowi nie podoba sie także "intelektualno-kulturowa susłoizacji partii". Nawiązuje tu, oczywiście, do postawy i wypowiedzi posła Marka Suskiego, który w sobotę został zastępcą członka Komitetu Politycznego PiS. Przypomina jego wypowiedż dotyczącą kwestii in vitro, że swoje dzieci "zrobił normalnie". "Zawsze uważałem, że ten typ rozumienia intelektualnego świata oraz mentalności i wrażliwości kulturowej, który uosabia poseł Suski, ma, owszem, prawo być obecny w PiS, ale powinno się go traktować na zasadzie dobrodziejstwa inwentarza i nadmiernie nie eksponować, tak z powodów zasadniczych, jak i taktycznych" - dowodzi Dorn.
"Napisawszy to, co powyżej, przydeptuję gardło mej pieśni i deklaruję, że przez długi czas o tym, co mi się w PiS-ie nie podoba, będę milczał. Tu, na tym blogu, i winnych wypowiedziach publicznych" - zapowiada były marszałek Sejmu. Ma zamiar poświęcić się pracy w sejmowej komisji zdrowia i stworzeniu alternatywy "intelektualno-politycznej dla zjawiska susłoizacji PiS-u".