Dorn musi mieć bardzo delikatne podniebienie. Jego kubki smakowe prawdopodobnie są dużo bardziej wrażliwe niż przeciętnego Kowalskiego, bo tylko on potrafi odróżnić smak flaków gotowanych według współczesnego przepisu i tego z 1860 roku.

Oczywiście minister kazał sobie gotować potrawę według historycznych zapisów. Takie współczesne mu nie wystarczały. Był jednak problem, bo kucharze nie wiedzieli jak takie flaki zrobić. Ale cóż to dla Ludwika Dorna. Według "Wprost", sam postanowił nauczyć ich tego przepisu.

Reklama

Ale flaki to jeszcze nic. Bo biedni kucharze w MSWiA musieli poznać również tajniki przygotowywania kalarepki nadziewanej móżdżkiem cielęcym. To kolejna ulubiona potrawa Ludwika Dorna.

Niedawno media podawały, że za czasów PiS w resorcie spraw wewnętrznych i administracji wydawano krocie na elegancie alkohole, słodycze i napoje. Teraz okazuje się, że było nie tylko drogo, ale również bardziej wyszukanie niż w niejednym znanym lokalu gastronomicznym.