Dlaczego więc Ludwik Dorn zrezygnował ze współpracy z Lechem Kaczyńskim i odszedł z Rady Bezpieczeństwa Narodowego? "To nie jest polityczna demonstracja. Prezydent dwukrotnie w ciągu dwóch miesięcy wypowiadał się na mój temat. Przemyślałem to i wyciągnąłem konsekwencje. Stąd rezygnacja" - wyjaśnia były marszałek Sejmu.

Reklama

"Jakaś relacja z prezydentem"

"Mój status w partii jest wciąż tajemnicą" - twierdzi Ludwik Dorn. "Jestem schorowanym dziadkiem leżącym na piecu, którego nikt o niczym nie informuje" - dodaje. Ale zdaniem Dorna między nim a prezydentem wciąż jest "jakaś relacja". "Lech Kaczyński jest honorowym prezesem PiS, a ja zawieszonym, ale także wciąż członkiem, partii" - przyznaje.

Po wczorajszej rezygnacji Ludwika Dorna z zasiadania w Radzie Bezpieczeństwa Narodowego wciąż nie wiadomo, co zrobi prezydent. Nawet jego szef gabinetu, Michał Kamiński, nie ukrywa, że Lech Kaczyński zastanawia się, jak uzupełnić skład RBN.

Kim uzupełnić lukę po Dornie?

Są dwa warianty. Jeden - to rada bez polityków, złożona wyłącznie z ekspertów. Drugi - w której skład wchodzą najważniejsi politycy."Jest model, który pan prezydent próbował dwa lata temu, kiedy do Rady Bezpieczeństwa Narodowego przede wszystkim weszli najważniejsi politycy. Jakby między tymi dwoma modelami w tej nowej sytuacji politycznej, którą mamy, pan prezydent się zastanawia, jaki będzie najbardziej efektywny" - przyznał Kamiński w Radiu Zet.

Rada Bezpieczeństwa Narodowego doradza prezydentowi w sprawach bezpieczeństwa państwa. Głowa państwa nie musi jednak kierować się jej opiniami.