Na biurko przewodniczącego klubu PiS Przemysława Gosiewskiego trafił wczoraj protokół z prac komisji. Wniosek jest krótki. Umorzyć postępowanie w sprawie kontaktów Bolesława Piechy z lobbystami farmaceutycznymi.

Reklama

Komisja zajmowała się tą sprawą blisko miesiąc. Zaczęła od skompletowania wycinków prasowych. Ale z naszych ustaleń wynika, że później zrobiła już niewiele. "Spotkaliśmy się tylko z Piechą" - przyznaje Suski. DZIENNIK ustalił, że o zdanie nie był pytany nawet były minister zdrowia Zbigniew Religa. A to właśnie jego opinia miała mieć duże znaczenie dla przebiegu postępowania.

Gdy komisja zaczynała prace, działania Piechy budziły wiele wątpliwości jego kolegów. Można było usłyszeć, że "Bolek tak namieszał, że ciężko mu będzie się wykręcić". Okazało się jednak, że byłemu wiceministrowi i to się udało. A koledzy bardzo mu to ułatwili. Jolanta Szczypińska przyznała w rozmowie z DZIENNIKIEM, że komisja oparła się na ostatecznej wersji wydarzeń przedstawionej przez wiceministra. Od początku założenie było jedno - Piechę mogła wykończyć konkurencja firmy Servier, której lek (iwabradyna) w tajemniczych okolicznościach znalazł się na liście leków refundowanych. Za dobrą monetę przyjęli też, że Piecha nie unikał mediów i chętnie wyjaśniał wszystkie niejasności. Pominięto jednak inny oczywisty fakt - robił to tak, że szybko wychodziły na jaw jego kłamstwa.

Piecha najpierw mówił, że nie spotykał się z Robertem Pachockim z Serviera poza budynkiem Ministerstwa Zdrowia. Ale gdy okazało się, że ktoś go widział w restauracji "Bibliotekarz", przyznał się do takich kontaktów. Uparcie twierdził, że spotkanie odbywało się w szerokim gronie. Ale wiarygodni świadkowie widzieli go w towarzystwie tylko Pachockiego i Wiesława Likusa, właściciela restauracji. Dlaczego komisja nie chciała do nich dotrzeć? "Nie mamy uprawnień prokuratorskich" - tłumaczy jeden z jej członków. A inny dodaje tajemniczo: "Jeśli coś było na rzeczy, dotrze tam CBA".

Na początku listopada opisaliśmy, że iwabradyna została dopisana do listy leków refundowanych już po tym, jak podpisał ją minister zdrowia. Potwierdził nam to sam Religa. Przyznał też, że podpisywał listę drugi raz. Już z iwabradyną. Ale zanim do tego doszło, Piecha spotkał się w resorcie z przedstawicielami Serviera. Zapewnia, że rozmowa nie dotyczyła iwabradyny. Także temu tłumaczeniu PiS-owska komisja dała wiarę.