Jakość pracy placówek będą badały zewnętrzne, niezależne komisje ekspertów. A system kontroli mają uzupełnić coroczne raporty okręgowych komisji egzaminacyjnych o wynikach nauczania.
MEN chce także, by zwiększyły się kompetencje samorządów np. w doraźnej kontroli pracy szkół czy podziale pieniędzy na zajęcia pozalekcyjne. Rozwiązania miałyby wejść w życie już od września 2009 r. i radykalnie podnieść jakość nauczania w polskich szkołach.
W ministerstwie trwa teraz przegląd zadań realizowanych przez kuratoria. A pod ich adresem pada coraz więcej słów krytyki. Eksperci mówią o dwuwładzy w szkołach: samorząd je finansuje, a kuratoria nadzorują. W efekcie nikt nie odpowiada za jakość edukacji. Kuratoria bowiem nie ponoszą żadnych konsekwencji za niską jakość kształcenia w swoim województwie, a samorząd ma bardzo ograniczony wpływ na jakość pracy szkół, bo jedynie daje na nie pieniądze.
"Mamy do czynienia z typową zbiurokratyzowaną instytucją, której praca w żaden sposób nie wpływa na jakość szkoły. Nadzór nad szkołami przypomina anegdotyczną sytuację, w której wizytator dzwoni do dyrektora szkoły i zapowiada niezapowiedzianą wizytę" - mówi DZIENNIKOWI Marek Pleśniar, dyrektor biura Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty. Dodaje, że najwięcej czasu kuratoryjnym urzędnikom zajmuje przyznawanie nauczycielom kolejnych stopni awansu zawodowego, czyli de facto prawa do wyższych uposażeń. "Kuratoria potrzebują wstrząsu i przeglądu kadr" - jasno stawia sprawę Pleśniar.
Wtóruje mu poseł Cezary Urban z PO, dyrektor najlepszego liceum w Polsce oraz członek sejmowej komisji edukacji. "Kuratoria mają zbyt wiele obowiązków. Prowadzą nadzór nad jakością szkół, decydują o awansie zawodowym nauczycieli, dzielą pieniądze na zajęcia pozalekcyjne czy kolonie. Te obowiązki należy odchudzić, jeżeli zależy nam na nowoczesnym nadzorze szkół" - przekonuje Urban.
Dlatego według jednej z koncepcji MEN część zadań kuratoriów miałby przejąć urząd wojewody, który np. decydowałby o likwidacji i tworzeniu szkół. Zewnętrzne komisje prowadziłyby ocenę jakości ich pracy, a raporty byłyby dostępne dla rodziców i uczniów. Dodatkowo na podstawie wyników egzaminów po szkole podstawowej, gimnazjalnych i maturalnych okręgowe komisje egzaminacyjne tworzyłyby coroczne raporty o wynikach nauczania w szkołach. Z kolei samorząd jako organ prowadzący szkoły miałby zająć się podziałem dodatkowych pieniędzy na edukację.
Według rozmówców DZIENNIKA najwięcej kontrowersji wzbudza pomysł wprowadzenia zewnętrznych komisji nadzorujących jakość pracy. "Taki system zastosowano w Wielkiej Brytanii. Okazało się, że audytorzy, chcąc się wykazać, zbyt ostro oceniali szkoły. Spotkało się to ze sprzeciwem nie tylko nauczycieli, ale też rodziców" - mówi Pleśniar. Cezary Urban dodaje, że należy spodziewać się sprzeciwu ze strony dyrektorów najsłabszych szkół, bo zewnętrzna komisja to nie będzie już wizyta miłego, a często także dobrze znanego wizytatora.