"Ustaliliśmy, że Polska zachowa życzliwy dystans do <widocznego znaku>. Zgodziliśmy się jednak, że oba kraje powinny zajmować się wspólną historią, ale w szerszej skali, w historycznej narracji, tak by wyjść poza kwestię wypędzenia" - zdradza "Gazecie Wyborczej" uczestnik spotkania Władysława Bartoszewskiego z Berndtem Naumannem.

Reklama

"Widoczny znak" to berliński projekt instytucji dokumentującej wysiedlenia Niemców po II wojnie światowej. Firmuje go rząd kanclerz Merkel.

Profesor Bartoszewski jest sekretarzem stanu w kancelarii premiera odpowiedzialnym za kontakty z Berlinem. Neumann to specjalny wysłannik szefowej niemieckiego rządu. Polski minister jeszcze dziś jedzie do niemieckiej stolicy na dalsze rozmowy w tej sprawie.

Co Niemcy zaproponowali ze swej strony w zamian za polski "życzliwy dystans"? Chcą współtworzyć ze stroną polską Muzeum Wojny i Pokoju w Gdańsku. Mają współfinansować restaurację obiektów na Westerplatte - informuje "Wyborcza".

Reklama

Remont ma się zakończyć w 2009 roku tak, by właśnie tam odbyły się obchody 70 rocznicy wybuchu II wojny światowej. Jednocześnie otwarty ma zostać niemiecki "widoczny znak".

Ale to jeszcze nie wszystkie ustalenia jakie zapadły w trakcie spotkania Bartoszewski-Naumann.

Niemcy przyjęli też naszą propozycję wybudowania w Berlinie muzeum historii Polski poświęconego głównie "Solidarności" i jej wkładowi w obalenie muru berlińskiego. O polskiej martyrologii wojennej ma opowiadać ekspozycja w berlińskim muzeum Topografia Terroru.

Polska nie wyklucza, że nasi historycy będą konsultować "widoczny znak", i zastrzega sobie prawo do jego krytyki.