PO już raz wycofała się z pomysłu oddania władzy nad mediami jednemu ministrowi. Sejm nie przyjął tego rozwiązania. Odpowiednią poprawkę przywrócił jednak Senat, a dziś Sejm ją zatwierdził.
Poprawka o kompetencjach ministra budziła podczas dzisiejszego głosowania najwięcej emocji. "Chciałem zapytać wszystkich, którzy mówili, że tej poprawki nie będzie, jakie gwarancje dla niezależności mediów zawierają się w tej poprawce?" - pytał Kowal.
Odpowiadała mu przewodnicząca komisji kultury Iwona Śledzińska-Katarasińska z PO: "Wiem tylko, że jeżeli jest spółka Skarbu Państwa warta miliony złotych, to jej właściciel, czyli minister skarbu państwa w imieniu obywateli, powinien pilnować, żeby w tej spółce nikt nie kradł".
I ostatecznie ta poprawka, tak jak większość, została przegłosowana. Posłowie nie zgodzili się tylko na przyznanie Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji dodatkowego obowiązku - dbałości o przestrzeganie przez nadawców praw autorskich twórców oraz na zawężenie kręgu uczelni, które będą miały prawo do udzielania rekomendacji dla kandydatów na członków KRRiT.
Inne przyjęte poprawki przewidują, że kandydatów do Krajowej Rada Radiofonii i Telewizji będą zgłaszać między innymi stowarzyszenia twórcze i dziennikarskie, a Rada nie będzie powoływać władz regionalnych rozgłośni radiowych.
Nowelizacja znacznie ogranicza kompetencje KRRiTV na rzecz Urzędu Komunikacji Elektronicznej. Zgodnie z nowymi przepisami, to UKE będzie przyznawał koncesje i kontrolował nadawców z wyjątkiem kontroli programowej.
W ustawie (dzięki poprawkom Senatu) wprowadzono mechanizm, który ma zagwarantować, że KRRiT rozpocznie działanie nawet gdyby Sejm, Senat lub prezydent zwlekali z powołaniem nowych członków.
To na wypadek obiekcji prezydenta. A Lech Kaczyński dziś po raz kolejny zapowiedział, że ustawy medialnej nie podpisze. "Będzie weto, bo niedopuszczalna jest sytuacja, gdy szefów mediów publicznych mianuje premier" - mówił w wywiadzie dla RMF.
Szef klubu PO Zbigniew Chlebowski zaapelował do prezydenta, aby zamiast wetować nowelizację skierował ją do Trybunału Konstytucyjnego - jeśli ma wątpliwości co do jej zgodności z konstytucją.
Chlebowski zapowiedział też, że do odrzucenia weta prezydenckiego nie będzie "za wszelką cenę, za cenę negocjacji personalnych, za cenę stanowisk" szukał poparcia SLD.