Za wszelką cenę polski rząd próbuje wbrew konstytucji przeprowadzić wybory prezydenckie wyłącznie drogą korespondencyjną. Wskazując, że faktycznie panuje stan nadzwyczajny, utrudnia kampanię wyborczą opozycji, z której wyłania się teraz nowa forma protestu. Były szef Rady Europejskiej Donald Tusk wzywa do bojkotu wyborów. Próbuje tym samym obudzić pierwotne siły społeczeństwa obywatelskiego, które przyniosły wolność w 1989 roku w komunistycznej Polsce – czytamy w dzienniku.
"Die Welt" zaznacza, że jeżeli istnieje szansa na ponowny zwrot w stronę otwartego społeczeństwa, to musi to wyjść od samych krajów środkowej i wschodniej Europy. Dlatego – jak ocenia – Komisja Europejska postępuje słusznie, nie wszczynając w tej chwili postępowania przeciwko Węgrom i poprzestając na ostrzeżeniu, że będzie uważnie obserwować sytuację w tym kraju i interweniować w ostateczności.
Zdaniem komentatora gazety, każde otwarte społeczeństwo obywatelskie potrzebuje odwagi, która nie może pochodzić od Brukseli.
Donald Tusk poinformował we wtorek, że nie weźmie udziału w wyborach prezydenckich w Polsce, jeśli miałyby się odbyć 10 maja, i wezwał do ich bojkotu. Jak tłumaczył Tusk, jeśli wszyscy uczciwi, przyzwoici Polacy powiedzą: "to nie są wybory", to PiS się z nich wycofa.