Michał Kamiński mówił o tym na antenie TOK FM. Skomentował w ten sposób wspólne wystąpienie Jarosława Kaczyńskiego, Jarosława Gowina i Zbigniewa Ziobro. Liderzy PiS, Porozumienia i Solidarnej Polski oświadczyli, że wybory powinny odbyć się najpóźniej 28 czerwca.

Reklama

Jeśli będą próby przeciwstawiania się temu, będziemy wykorzystali wszelkie środki, jakie przynależą państwu po to, żeby prawo zostało wykonane i żeby podstawowa instytucja demokracji, czyli wybory, były w Polsce faktem – mówił Kaczyński.

Michał Kamiński uznał te słowa za zapowiedź stanu wyjątkowego.

Jarosław Kaczyński uważa, że w Polsce nie liczy się konstytucja, że nie liczy się prawo – powiedział. Dodał, że wyczuwa w tym, co mówił prezes PiS, groźbę.

Pytany, czym Kaczyński grozi, Kamiński odpowiedział, że "zapisami, które tak mu się spodobały w ustawie o stanie wyjątkowym".

Jarosław Kaczyński chciał już w Polsce wprowadzić stan wyjątkowy w maju tego roku. Prosił o większość w tej sprawie swoje zaplecze parlamentarne i nie dostał na to zgody od Gowina. Tylko dlatego stanu wyjątkowego nie mógł wprowadzić – mówił.

Po co wprowadza się stan wyjątkowy? W przeciwieństwie do stanu wojny, który oznacza atak z zewnątrz, czy stanu klęski żywiołowej, który oznacza mierzenie się z problemami, które zsyła nam opatrzność, stan wyjątkowy jest wymierzony we wrogów wewnętrznych państwa. Wprowadza się do przy destabilizacji ustroju. Po to jest stan wyjątkowy - mówił.

Podkreślił też, że według niego "na razie spełniają się zawsze najczarniejsze scenariusze".

Reklama

Życie dowodzi, że ci co podejrzewają Jarosława Kaczyńskiego o złe intencje, mają racje – stwierdził.

Dodał, że życie dowodzi tego, że ci, którzy "podejrzewają prezesa PiS o złe intencje, mają racje".

Stan wyjątkowy, według ustawy z 21 czerwca 2002 r. ogłaszany jest w sytuacjach zagrożenia "konstytucyjnego ustroju państwa, bezpieczeństwa obywateli lub porządku publicznego". Ogłasza go prezydent na wniosek Rady Ministrów. Zaplanowane na 10 maja wybory prezydenckie - do których za wszelką cenę dążył PiS - nie odbyły się ze względu na pandemię koronawirusa.

Marszałek Sejmu Elżbieta Witek powinna zarządzić nowe głosowanie nie później niż w czternastym dniu od ogłoszenia uchwały Państwowej Komisji Wyborczej, która stwierdziła, że w wyborach nie można było zagłosować. Uchwała PKW do tej pory nie została jednak opublikowana. Dwa dni po planowanych na 10 maja wyborach Sejm uchwalił za to nową ustawę w sprawie głosowania. Znajduje się ona obecnie w Senacie. Marszałek Tomasz Grodzki zapowiedział, że senatorowie będą ją procedować na posiedzeniu, które odbędzie się na początku przyszłego tygodnia.