Minister chce do Londynu, a w resorcie karuzela
Gdy Tadeusz Kościński obejmował po ubiegłorocznych wyborach tekę ministra finansów, deklarował, że jego celem jest zmiana mentalności urzędników. Ministerstwo i skarbówka miały być zorientowane na podatnika, wsłuchane w jego potrzeby i wychodzące naprzeciw oczekiwaniom.
– Minister, siedząc w swoim gabinecie, lubił pokazywać na okno i powtarzać, że to ludzie za szybą mają rację i to ich należy słuchać, a nie mówić im, co jest dla nich dobre czy właściwie. Podkreślał, że muszą wiedzieć, że pieniądze z ich podatków są inwestowane – mówi nasz rozmówca z resortu przy ulicy Świętokrzyskiej.
Dlatego uznał, że najważniejszym wyzwaniem jest zmiana postrzegania ministerstwa. Nasi informatorzy wskazują, że nawet jeśli obrał słuszny kierunek, to wizja nie pasuje do tego, że minister zaledwie po sześciu miesiącach od powołania wysyła CV do Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju. – Oczywiście gdyby został prezesem EBOR, to mielibyśmy z tego więcej korzyści, ale chyba nikt nie sądzi, że są na to poważne szanse – zwraca uwagę kolejny rozmówca. Dzisiaj, w kontekście trwającego kryzysu, pada też pytanie: gdzie jest minister finansów, a politycy opozycji twierdzą, że nie potrafią sobie przypomnieć jego nazwiska.
Kościński do MF trafił trochę przez przypadek. Z otoczenia premiera można usłyszeć, że szef rządu chciał mieć tam zaufanego człowieka. Do dzisiaj Mateusz Morawiecki lubi trzymać rękę na pulsie i mieć bezpośredni wpływ na prace resortu. – Kontaktuje się z wiceministrami czy dyrektorami e-mailami. MF jest dzisiaj de facto takim dużym departamentem Kancelarii Premiera. Tam zapadają najważniejsze decyzje, kreowana jest polityka gospodarcza, a nawet obieg informacji – podkreśla nasz informator.
Morawiecki obawiał się też, że roszczenia do stanowiska ministra finansów będą wysuwali ludzie Zbigniewa Ziobry w ramach nowego powyborczego rozdania. – Na pewno chcieli stanowiska szefa KAS. Warto zwrócić uwagę, że w kierownictwie MF nie ma nikogo z Solidarnej Polski Ziobry – mówi nam współpracownik szefa rządu.
Czy faktycznie wpływowy minister sprawiedliwości i prokurator generalny mógł liczyć, że lider PiS Jarosław Kaczyński „odda” mu MF? Nasi rozmówcy twierdzą, że to absurd. Ale Morawiecki i tak uważa, że każdy krytyczny tekst o jego nominatach i współpracownikach to inspiracja „ziobrystów”, którzy chcą go zrzucić z premierowskiego stołka.
Tak jego otoczenie komentuje też krążącą w PiS plotkę o tym, że Jarosław Kaczyński miał zlecić poszukiwanie nowego ministra, który zastąpi Kościńskiego. – Rzekomo poszło o dwie nominacje na wiceministrów, które wywołały kilkudniowy kryzys wizerunkowy, czyli Piotra Patkowskiego oraz Annę Chałupę, która została wiceszefową KAS – podkreśla nasze źródło.
Patkowskiego punktowano za młody wiek, chociaż od kilku lat pracuje już w administracji, a Chałupę za brak doświadczenia – przez lata kierowała finansami spółki komunalnej, a dopiero w lipcu 2018 r. została dyrektorem Izby Administracji Skarbowej we Wrocławiu. W jej przypadku media skupiały się głównie na tym, że jest harcerką.
– Prezes nie lubi takich wizerunkowych problemów – twierdzi nasze źródło. Z informacji, jakie krążą wśród polityków oraz urzędników MF, wynika, że premier od nominacji się odciął, twierdząc, że to Kościński dobiera sobie kadry.
Nasi rozmówcy wskazują, że prawdziwy problem jest jednak inny – karuzela kadrowa rozkręciła się przy ul. Świętokrzyskiej tak bardzo, że w kierownictwie brakuje doświadczonych ludzi, a polska gospodarka przechodzi właśnie pierwszą od trzech dekad recesję, która mocno uderzy w finanse publiczne.
– Tu nie chodzi o kompetencje, ale o moment, w którym zmiany mają miejsce. Nie ma czasu na wdrożenie do specyfiki MF. Ludzie zostali rzuceni na pierwszą linię frontu. Coraz trudniej też znaleźć kogoś do resortu – mówi nasz informator.
Tylko w tym roku zmienił się szef i wiceszef KAS. W połowie kwietnia z resortu odszedł jeden z najdłużej urzędujących wiceministrów Leszek Skiba (został p.o. prezesa Banku Pekao), a kilka dni temu wiceminister od budżetu Tomasz Robaczyński (do zarządu BGK). Na jego miejsce przyszedł doświadczony urzędnik Sebastian Skuza, ale zacznie swoją pracę od trzęsienia ziemi. W ciągu kilku tygodni musi znowelizować budżet państwa i pokazać w nim liczony w dziesiątkach miliardów złotych deficyt.
Do tego kryzys pewnie znów spowoduje, że przestępczość ekonomiczna zacznie podnosić głowę. W ostatnich latach udało się zasypać dużą część luki w VAT oraz uszczelnić system podatkowy. Wiele osób, które kierowały tym procesem, jest już w dużej części poza ministerstwem. Część z nich odeszła po wybuchu skandalu z raportem, w którym zarzucano kierownictwu skarbówki sprzyjanie mafiom vatowskim i paliwowym oraz brak determinacji w walce z nimi. Raport miał powstać po spotkaniu, w którym brali udział dyrektorzy m.in. z kluczowych departamentów podatkowych, przygotowujących przepisy uszczelniające. W tym roku MF opuścił także dyrektor departamentu polityki makroekonomicznej Sławomir Dudek. Kierowana przez niego struktura to mózg analityczny resortu.
– Mamy nowych dyrektorów od podatków, nowego wiceministra od podatków, na stanowisku dyrektora departamentu polityki makroekonomicznej jest wakat, a osoba, której zaproponowano to stanowisko, odmówiła – podsumowuje nasz rozmówca z MF