Pytany przez w Programie Pierwszym Polskiego Radia o zmiany w rządzie, konsolidacje jednych ministerstw i likwidację innych, prezes PiS powiedział, że "na pewno będą zmiany personalne", przy czym – zaznaczył - "nie chodzi o premiera". - Premier zostaje, ale rząd ma być inaczej skonstruowany; w sposób taki, który zlikwiduje stan w którym niektóre decyzje są podejmowane w kilku ministerstwach, znaczy muszą przejść przez kilka ministerstw – wyjaśniał. - Pewne ciągi decyzyjne są rozproszone, to do niczego dobrego nie prowadzi – dodał.
Zaznaczył, że wbrew oczekiwaniom z początku lat 90., kiedy zakładano, że nie nastąpi rozbudowa administracji, skoro państwo komprymuje nasze zadania, bo przedtem przecież kierowało całą gospodarką, stało się coś dokładnie przeciwnego. I w związku z tym warto zacząć marsz w drugą stronę – dodał. Jak powiedział prezes PiS, o zmianach "mówi się, myśli się, planuje się i się już działa". - Sądzę, że to nastąpi już zaraz po wakacjach - powiedział.
Prezes PiS nie chciał jednak mówić o personaliach.
W ubiegłym tygodniu wicepremier Jadwiga Emilewicz (Porozumienie) pytana o zmiany w Radzie Ministrów wyraziła przekonanie, że "na pewno możliwa jest rekonstrukcja rządu". Zauważyła, że "od pewnego czasu mówił o niej także i premier Mateusz Morawiecki". Zapowiedziała rozmowy przywódców rządzącej koalicji na ten temat.
Kaczyński o repolonizacji mediów: Trzeba wzorować się na państwach zachodnich
Pytany w Programie Pierwszym Polskiego Radia o proces repolonizacji mediów i o to, na jakim wzorcu można go oprzeć, Kaczyński zastrzegł, że nie chce jeszcze mówić o szczegółach, gdyż "jeszcze konkretnych planów czy ustaw nie ma", ale podkreślił, że "nie ma powodów, żeby Polska miała tu mniejsze prawa, czy inne podstawy, niż państwa zachodnie".
Tu właśnie się trzeba wzorować na państwach zachodnich, które bardzo zaciekle bronią swojej suwerenności w tej dziedzinie. W Niemczech wykup jednego z niezbyt wpływowego tytułu doprowadził do ostrej reakcji, i dlatego tytuł wrócił w niemieckie ręce - zauważył Kaczyński.
Prezes PiS przekonywał, że należy się odwołać do regulacji dotyczących rynku mediów, które są "na zachód od naszej granicy". - Z całą pewnością należy się do nich odwołać, a do których to ja jeszcze nie chcę mówić. (...) Analizujemy to, są dyskusje w tej sprawie, ale co nagle, to po diable - stwierdził.
Pytany, czy do końca obecnej kadencji Sejmu zostanie ten proces przeprowadzony, prezes PiS odparł, że "dużo szybciej to się uda przeprowadzić, przynajmniej na tym poziomie legislacyjnym". - Ale na pewno powodzenie tego procesu jest związane z różnego rodzaju innymi aspektami zmian, które trzeba prowadzić w naszym kraju, a także z pewnymi reakcjami międzynarodowymi - dodał Jarosław Kaczyński.
Kaczyński o protestach wyborczych: Nie ma cienia podstaw do tego, żeby te wybory uznać za niezgodne z prawem
Pytany w Programie Pierwszym Polskiego Radia o protesty wyborcze, które są składane do Sądu Najwyższego po wyborach prezydenckich, również przez Platformę Obywatelską, która oceniła, że wybory odbyły się w terminie niekonstytucyjnym, Kaczyński odparł, że protesty są czymś normalnym po wyborach, natomiast - jak zaznaczył - "jaka będzie decyzja Sądu Najwyższego, to oczywiście nie ja o tym decyduję i nie mam na to żadnego wpływu".
Ale biorąc pod uwagę przepisy prawa, bieg wydarzeń w ciągu ostatnich miesięcy, no i po prostu zwykły zdrowy rozsądek, to nie ma nawet cienia podstaw do tego, żeby te wybory uznać za niezgodne z prawem, doprowadzić do ich powtórzenia - ocenił prezes PiS.
Jak przyznał, "wiem o tym, że wybory powinny się odbyć nie później niż 75 dni przed końcem kadencji, to nie zostało dotrzymane". - To nie zostało dotrzymane na skutek działań, które według mnie powinny podlegać ocenie karnej, prawno-karnej, bo były w oczywisty sposób przekroczeniem uprawnień i skądinąd godziły bezpośrednio w konstytucję. To były działania podejmowane przez tych, którzy wybory blokowali - ocenił.
Prezes PiS wskazał w tym kontekście przede wszystkim na samorządy, w tym samorządy wielkich miast oraz stowarzyszenia samorządowe. - To było jawne łamanie konstytucji. To był główny powód, dla którego te wybory nie odbyły się w terminie do 23 maja, bo to był taki ostatni termin sensu stricto konstytucyjny. Później działaliśmy już w stanie wyższej konieczności, i musieliśmy brać pod uwagę taką sytuację, która mogłaby się wydarzyć, gdyby wybory były później niż 28 czerwca i 12 lipca, to znaczy sytuacji, w której 6 sierpnia urząd prezydenta Rzeczypospolitej nie zostałby obsadzony, i nie byłoby podstaw prawnych do tego, żeby tymczasowo te obowiązki przejął marszałek Sejmu - zaznaczył. Jak dodał, "oczywiście tym bardziej nie było najmniejszych podstaw prawnych, żeby przejął te obowiązki marszałek Senatu".
I w tym świetle musi to także oceniać Sądu Najwyższy. Dla mnie, nie tyle może sama sentencja orzeczenia Sądu Najwyższego, ale uzasadnienie, powinno zawierać także jasną ocenę prawną działań samorządów, bo ona może być tylko i wyłącznie oceną bardzo surową - ocenił.
Kaczyński zaznaczył, że nie wie, czy tak się stanie, jednak przyznał, że według niego, "taki wytyk samorządom" ze strony SN powinien być.
Uważam, że Sąd Najwyższy, jeżeli rzeczywiście chce być Sądem Najwyższym z prawdziwego zdarzenia, rzeczywiście najwyższą instancją, pomijając innego rodzaju instancję, jaką jest Trybunał Konstytucyjny, to wtedy powinien jednak taki wytyk samorządom tutaj uczynić - powiedział lider PiS. Jak zastrzegł, "to jest moje zdanie, jako obywatela Rzeczypospolitej, a nie coś, co może mieć jakikolwiek wpływ na orzeczenia sądu".