Władze miasta planują tam rozpoczęcie jesienią budowy suchego zbiornika przeciwpowodziowego. Argumentują, że inwestycja jest konieczna, by chronić miasto przed skutkami powodzi i intensywnych deszczy. Sprzeciwia się jej natomiast część mieszkańców, którzy obawiają się, że miejsce utraci obecny charakter i zniszczone zostaną cenne przyrodnicze siedliska.
Śląscy parlamentarzyści Lewicy - posłanka ziemi gliwickiej Wanda Nowicka oraz poseł z okręgu katowickiego, Maciej Konieczny wzięli w czwartek udział w konferencji prasowej w Gliwicach wraz z miejskimi społecznikami z Komitetu Inicjatywy "Ratujmy Wilcze Doły".
Posłanka Nowicka poinformowała, że wysłała list do prezydenta Gliwic Adama Neumanna z apelem o wysłuchanie strony społecznej na zasadach partnerskich i modyfikację planu budowy zbiornika, ale spotkała się z – jak oceniła - brakiem zrozumienia.
Po konsultacjach z komitetem mieszkańców zdecydowała się na wystosowanie petycji do Komisji Petycji Parlamentu Europejskiego o podjęcie interwencji w sprawie Wilczych Dołów. Podkreśliła, że zagrożenie dla środowiska naturalnego jest postrzegane jako poważny problem z perspektywy standardów Unii Europejskiej.
Zbiornik tej wielkości może popsuć ekosystem, środowisko naturalne, o które zwłaszcza tutaj, na Śląsku, powinniśmy szczególnie zabiegać - podkreśliła.
Naszym celem nie jest powstrzymanie działań przeciwpowodziowych, ale przede wszystkim stworzenie alternatywnego projektu, który osiągnie te same cele bez takiej ingerencji w środowisko naturalne. Ważna jest też kwestia konsultacji, które nie mogą być pozorowane, ale przeprowadzone na partnerskich zasadach ze stroną społeczną, która poza pasją, troską o dobro wspólne, odznacza się wyjątkową wiedzą i kompetencją w kwestii Wilczych Dołów. I z tego dobra - jakim jest aktywny ruch społeczny w Gliwicach powinno się korzystać, a nie lekceważyć - dodała.
Poseł Maciej Konieczny wyraził zaniepokojenie faktem, że w jego rodzinnym mieście może wkrótce zniknąć bardzo ważna przyrodniczo część, miejsce, w którym mieszkańcy Sikornika mogą odpocząć, schować się przed upałem. Podkreślał, że olbrzymi sprzeciw budzi tryb, w jakim miasto przystępuje do inwestycji.
Nie trzeba być przyrodnikiem ani specjalistą od retencji by zrozumieć, że coś poszło bardzo nie tak. Bo bardzo istotna ingerencja w gliwicka przyrodę, w gliwicki krajobraz, odbywa się bez konsultacji z mieszkańcami, na podstawie opinii, które są wątpliwe - bo wiemy, że opinie przyrodników, które się teraz pojawiły, są sprzeczne z tymi, na podstawie których podjęto tę decyzję - argumentował Maciej Konieczny.
Wszyscy uczestnicy konferencji zgodnie podkreślali, że działania przeciwpowodziowe w Gliwicach są jak najbardziej potrzebne, ale planowany ogromny zbiornik na potoku Wójtowianka niesie ze sobą wiele zagrożeń dla środowiska naturalnego i szkód dla jakości życia mieszkańców.
Inwestycja ma objąć w sumie ponad 10 hektarów na obszarze między osiedlem Sikornik a obwodnicą miejską. Zieleń pokrywać będzie ponad 70 proc. tego terenu, a tylko 1,3 proc. mają zająć elementy betonowe, niezbędne do wykonania urządzeń hydrotechnicznych.
Nowy obszar nad Wójtowianką na co dzień ma służyć mieszkańcom, a w czasie powodzi i wystąpienia zwiększonych opadów atmosferycznych zbiornik będzie pełnić funkcje retencyjne.
Na utworzenie zbiornika retencyjnego miasto pozyskało duże dofinansowanie z funduszy unijnych poprzez Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Koszt szacowano na ok. 20 mln zł, z tego ponad 14 mln zł to wsparcie z Unii Europejskiej.