O uchylenie immunitetu byłemu ministrowi sprawiedliwości wnioskowała płocka prokuratura. Chodzi o wszczęte przez nią śledztwo w sprawie przekroczenia uprawnień przez funkcjonariusza publicznego poprzez rozpowszechnianie informacji z innego postępowania.
DZIENNIK ujawnił, że na przełomie lat 2005-06 prowadzący śledztwo w sprawie mafii paliwowej prokurator Wojciech Miłoszewski z Krakowa został zawieziony przez ministra Ziobrę do gabinetu szefa PiS Jarosława Kaczyńskiego i zapoznawał go tam ze szczegółami tego śledztwa.
"To zemsta polityczna Donalda Tuska i PO za to, że zwalczałem korupcję, w którą zamieszani byli politycy i biznesmeni związani z tą partią. Wykorzystują oni do eliminacji swojego konkurenta politycznego prokuraturę, kierowaną przez obrońcę oligarchów - takich jak Krauze czy Stokłosa - Zbigniewa Ćwiąkalskiego" - tak na podpisanie wniosku zareagował Zbigniew Ziobro.
Według posła wniosek o uchylenie mu immunitetu ma być sygnałem, że "nikt nie może ruszyć skorumpowanych polityków i biznesmenów związanych z władzą, bo zostanie fałszywie oskarżony". "To się niedobrze skończy dla Donalda Tuska, który za te działania ponosi główną odpowiedzialność" - oświadczył.
Ziobro: To ja zaproponowałem prezesowi wgląd w akta
Ziobro zapowiedział, że po sejmowej debacie nad uchyleniem mu immunitetu sam się go zrzeknie. W "Newseeku" tłumaczy, że miał prawo udostępnić te akta i zrobił to z własnej woli. "Powiedziałem Jarosławowi Kaczyńskiemu, że dysponuję wiedzą, która może mieć znaczenie dla bezpieczeństwa państwa. Spytałem też, czy jest zainteresowany poznaniem tych faktów. Wyraził takie zainteresowanie i stąd doszło do spotkania" - mówi Ziobro.
Dodaje, że prokurator, który akta pokazywał też musiał być przekonany co do legalności tych dzialań. "Prokurator, który prowadził tę sprawę, przedstawił fakty prezesowi PiS. Na moją prośbę udostępnił też dokumenty. Zrobił to z własnej nieprzymuszonej woli. Gdyby były to działania bezprawne, z pewnością by odmówił" - mówi Ziobro w "Newsweeku".
Staszak: Żadnych nacisków politycznych nie było
Prokurator krajowy odrzucił tymczasem zarzuty PiS, że śledczy przygotowali wniosek pod naciskiem politycznym. "Żadnych nacisków politycznych nie było. Poseł Mularczyk stawia tezy, na które nie ma absolutnie żadnych dowodów" - mówił prokurator Staszak dziennikowi.pl.
Parlamentarzysta PiS Arkadiusz Mularczyk zapowiedział, że będzie wnioskował o wezwanie prokuratorów z Płocka, którzy prowadzą sprawę Ziobry, przed komisję śledczą do spraw nacisków. Staszak zapowiada, że w Sejmie będzie przedstawione pełne uzasadnienie wniosku. Ale już teraz twierdzi, że wniosek ma mocne podstawy. "W pełni potwierdzam jego zasadność" - mówi prokurator.