Działania musiały być dynamiczne, grupa kilkudziesięciu osób wybiegła na Trasę Łazienkowską, cały czas odbywał się tam ruch i to było realne zagrożenie. Działania policjantów były poprzedzone komunikatami kierowanymi między innymi do posłów i senatorów - tłumaczył na antenie TVN24 rzecznik komendy stołecznej policji nadkomisarz Sylwester Marczak. Musimy tę sprawę wyjaśnić. Jeżeli był użyty gaz, to w jakich okolicznościach i dlaczego był użyty - dodał. Najważniejsze jest to, że mamy do czynienia z grupą osób, która wybiega na jedną z najważniejszych tras w Warszawie. I teraz pytanie co powinna zrobić policja? Czy zostawić takie osoby i przyglądać się, w jaki sposób będą się zachowywać i wysłuchiwać cały czas telefonów od osób, które się denerwują, dlatego że po raz kolejny Trasa Łazienkowska została zablokowana, czy podjąć właściwie działania? - mówił.

Reklama

Mówiąc o tym, że mamy do czynienia z protestem pokojowym, nie możemy mieć do czynienia z przypadkami łamania prawa. Przygotowane i planowane zgromadzenie to jest takie, które jest zgłoszone chociażby w ratuszu. Z tych informacji, które my posiadaliśmy, żadne zgromadzenie nie było zgłoszone. Jeżeli chodzi o Strajk Kobiet, to pokazuje totalne lekceważenie ze strony organizatorów - zauważył.

Innego zdania był ekspert ds. bezpieczeństwa, Piotr Niemczyk. Mówił, że ten przypadek o dynamicznym wkroczeniu policji na Trasę Łazienkowską, widział na własne oczy. Policja dużo dłużej blokowała ruch na tej jezdni, niż sami blokujący - stwierdził. Jak patrzyłem z góry na interwencję policjantów, to ona była przesadnie brutalna - mówił. Nic dziwnego, że poseł Nowacka dostała gazem, ponieważ ta agresja była wielokrotnie przesadzona - powiedział. A gdyby - według niego - policja nie zablokowała Marszałkowskiej, nie doszłoby do blokady Trasy Łazienkowskiej.

Około godz. 18 protestujący przedostali się z ulicy Marszałkowskiej na Trasę Łazienkowską i na wysokości przystanku autobusowego weszli na wszystkie pasy jezdni, prowadzące w obu kierunkach. Kierowcy trąbili, uczestnicy protestu krzyczeli "chodźcie do nas". Po kilku minutach pojawiła się policja, która usunęła protestujących. Rzecznik KSP powiedział PAP, że na miejsce zostali skierowani funkcjonariusze z wydziału kontroli, którzy zweryfikują czy doszło do takiego zdarzenia i dlaczego posłanka została spryskana gazem. Nadkom. Marczak podkreślał jednocześnie, że policjanci informowali osoby zgromadzone na Trasie Łazienkowskiej o czynnościach, które zamierzają podjąć i apelowali o zejście z jezdni także do posłów i senatorów.