Po oświadczeniu Mularczyka media informowały, że Jerzego Stępnia tropić mają agenci od walki z korupcją. Poseł PiS użył bowiem wyłącznie skrótu CBA, a nie pełnej nazwy biura.
Dlaczego więc, skoro od początku chodziło mu o biuro adresowe, nazwał je "ostatnią praworządną instytucją"? Zwłaszcza, że to biuro podlega MSWiA i wicepremierowi Grzegorzowi Schetynie, który jest politycznym wrogiem PiS? "Użyłem słowa <praworządne>, w zakresie uzyskania adresu pana Stępnia" - tłumaczy poseł Mularczyk w rozmowie z dziennikiem.pl.
"Były prezes Trybunału wielokrotnie pomówił mnie w mediach" - mówi Mularczyk. Chodzi o słynne już wystąpienie posła przed Trybunałem, kiedy sugerował on, że sędziowie mieli związki ze Służbą Bezpieczeństwa.
Stępień zarzucił Mularczykowi, że wprowadził Trybunał w błąd, bo nie poinformował, że jeden z sędziów został zarejestrowany w ewidencji już po wyborach w czerwcu 1989 roku, a drugi odmówił współpracy z SB.
>>>Przeczytaj, co Mularczyk zarzucał sędziom
"Zostałem pomówiony" - przekonuje Mularczyk i chce pozwać Stępnia do sądu. Nie zna jednak jego adresu.
"Wysłałem listy adwokackie do Trybunału. Sekretarka odpisała mi, że sprawa dotyczy prywatnej działalności pana Stępnia i odesłała mój list w otwartej kopercie. Odmówiono mi podania adresu byłego prezesa. To kompromituje Trybunał" - mówi dziennikowi.pl Mularczyk.
Dlatego chce, by sędziego znalazlo CBA. To drugie CBA.