Pawłowska poinformowała w niedzielę wieczorem, że odchodzi z klubu Lewicy i przechodzi do Porozumienia Jarosława Gowina. Dodała, że nie wstępuje jednak do klubu parlamentarnego PiS i pozostanie posłanką niezrzeszoną.
Biedroń zarzuca Pawłowskiej "oszustwo"
Robert Biedroń po odejściu Pawłowskiej w rozmowie z PAP ocenił, że "oszukała (ona) 12 tys. 916 wyborców". - Powinna ich wszystkich publicznie przeprosić i zrzec się mandatu posłanki - ocenił polityk. - Patrzymy na ruch posłanki Pawłowskiej z zażenowaniem. Wstydzi jej się obecnie chyba cała demokratyczna Polska - powiedział.
Odpowiedź Pawłowskiej
Monika Pawłowska odniosła się do zarzutów, które pod jej adresem formułuje Biedroń. - Bardzo dobrze znam swoich wyborców. I właśnie ich oczekiwania, potrzeby i opinie stoją za moją decyzją. Bez przerwy rozmawiam i spotykam się z ludźmi w terenie. Wielu jest rozczarowanych faktem, że Lewica zamiast pracować dla ludzi, pogrąża się w partyjnych gierkach i kwestiach światopoglądowych. Ja zawsze byłam aktywnym posłem, blisko ludzi. I nadal tak będę działać. Tyle że teraz dla moich wyborców pracować będę jeszcze więcej, konkretniej i skuteczniej, począwszy od mieszkalnictwa i zielonej energii - powiedziała PAP.
- W okręgu, gdzie startowałam, Lewica była bardzo słaba. Na wstępie miała tam zaledwie 2 proc. poparcia. Nikt nie dawał mi szansy na zdobycie mandatu - podkreśla wybrana z Chełma parlamentarzystka. - Moja kampania opierała się na bezpośrednim kontakcie z wyborcami. Wszystko budowałam wokół potrzeb i oczekiwań konkretnych ludzi, dla których lewicowy szyld nie miał znaczenia. Oni zaufali mnie, a ja tego zaufania nie mogę zmarnować. Dlatego przeszłam do Porozumienia - dodaje.
Pawłowska przyznała, że mimo negatywnych wypowiedzi jej koleżanek i kolegów z Lewicy odbiór wyborców jest zupełnie przeciwny. - Przez te dni, kiedy ta fala partyjnego hejtu się na mnie wylała, jednocześnie otrzymuję mnóstwo wiadomości ze słowami wsparcia. Ludzie gratulują mi odważnej i trudnej, ale słusznej decyzji - mówi.