Prokuratura Regionalna w Warszawie będzie nadzorowała prowadzone przez Biuro dw. z Cyberprzestępczością Komendy Głównej Policji oraz Komendą Stołeczną Policji postępowanie dotyczące podszywania się pod wiele osób, w tym rozpoznawanych publicznie, z których telefonów rozsyłano fałszywe alarmy bombowe lub rozpowszechniano fałszywe informacje - poinformował PAP rzecznik Prokuratury Krajowej Łukasz Łapczyński.

Reklama

Postępowanie związane jest m.in. z podszywaniem się pod numer telefonu kancelarii adwokackiej Doroty Brejzy, żony senatora KO Krzysztofa Brejzy.

Fałszywe alarmy miały być również wysyłane z numeru córki mecenasa Romana Giertycha.

Policja poinformowała mnie, że ktoś używając numeru telefonu mojej córki rozsyła alarmy bombowe. Zemsta za ujawnienie afery Pegasusa coraz bardziej prawdopodobnym motywem sprawców. Najpierw @Dorota_Brejza a potem @GiertychMaria - poinformował w piątek na Twitterze Roman Giertych.

Reklama

Sprawa Doroty Brejzy

Wcześniej o sprawie fałszywych alarmów poinformowała PAP rzecznik prasowa kujawsko-pomorskiej policji mł. insp. Monika Chlebicz. - Prowadzimy postępowanie, które teraz będzie przejmowane z komend miejskich i powiatowych, na terenie których doszło do zgłoszeń dotyczących fałszywych alarmów bombowych. Dotyczyło to szpitali na terenie Inowrocławia, Nakła i Mogilna. Wpłynęły także informacje zawierające groźby karalne dotyczące szefów kilku jednostek policji w naszym województwie. Te wszystkie postępowania będziemy łączyli w jedno. Wszystko wskazuje na ten moment na to, że mamy do czynienia z podszyciem się pod numer telefonu kancelarii adwokackiej pani Doroty Brejzy. Ona w tej sprawie będzie miała status osoby pokrzywdzonej - powiedziała PAP mł. insp. Monika Chlebicz.

W jej ocenie najprawdopodobniej sprawa dotyczy podszywania się pod numer telefonu innej osoby. W tej chwili służby nie mają jeszcze wiedzy co do osób, które mogły stać za tym procederem. - Od początku wszystko wskazywało na niską wiarygodność tych informacji, wysyłanie ich kaskadowo do wielu odbiorców. Na szczęście żaden z dyrektorów nie zdecydował się na ewakuację - wskazała mł. insp. Chlebicz.

Wiadomości wysyłane były w środowe popołudnie i wieczór.