W tej sprawie nic nie zostało wyjaśnione. Nie wiemy naprawdę, ile tych rakiet wleciało - mówił gość "Poranka Radia TOK FM".

Zdaniem Rozenka istnieją źródła, które podają, że było więcej tych rakiet i istnieją również źródła, według których w tragedii w Przewodowie, kiedy zginęło dwóch obywateli Polski, nie było jednej rakiety, tylko były dwie rakiety.

Reklama

Gość TOK FM stwierdził, że "cały czas błąkamy się w oparach dezinformacji albo braku informacji". - Dobrze by było, żeby chociaż posłowie komisji obrony byli poinformowani albo komisji ds. służb specjalnych. Ale rząd żadnych informacji nie udziela. Proszę zwrócić uwagę, co się wydarzyło: rakieta wleciała w grudniu i do kwietnia nic społeczeństwo nic o tym nie wiedzieli. Załóżmy, że ona by przenosiła ładunek biologiczny czy chemiczny, to jakieś rzeczy mogłyby się rozprzestrzeniać. Nie można nie szukać takiej rakiety. Trzeba szukać do skutku - podkreślił Rozenek.

Dlaczego więc nie szukano? Zdaniem posła uzasadnienie może być tylko jedno. - I ono wynika z bardzo niskich standardów, jakimi posługują się politycy PiS-u. Mianowicie dla nich polska racja stanu, bezpieczeństwo obywateli są na szarym końcu, względem interesu partii, interesu własnej kariery politycznej - argumentował.

Reklama

Rozenek dodał, że "Mariusz Błaszczak stał się zakładnikiem swoich własnych kłamstw". - Ponieważ wcześniej na Twitterze pisał, że Polska jest bezpieczna, że nasze niebo dzięki PiS-owi jest bezpieczne i w związku z tym nie potrzebujemy niemieckich Patriotów. Później wydarzyła się tragedia w Przewodowie, a potem - w grudniu - wleciała następna rakieta, bądź rakiety. I Błaszczak nie mógł już tego podać do wiedzy publicznej, bo stałby się zakładnikiem własnego kłamstwa - przekonywał.

Polityk podkreślił, że sednem sprawy jest bezpieczeństwo wszystkich obywateli naszego kraju. - Jeżeli Mariusz Błaszczak ryzykuje bezpieczeństwo obywateli dla swojej kariery; jeżeli dla swojej kariery potrafi oskarżyć jednego z dowódców polskiej armii o to, że go nie poinformował o wlocie rakiety, to znaczy, że mamy do czynienia z ludźmi kompletnie nieodpowiedzialnymi. Którzy liczą się wyłącznie z własną karierą i własnym interesem - uważa poseł.