W piątek rano szef rządu brał udział w konferencji "NATO wyzwania i zadania", dziennikarze chcieli wykorzystać jego obecność i spytać o sprawę Pawlaka. Tusk, otoczony jednak murem funkcjonariuszy BOR minął ekipy telewizyjne i radiowców. Kompletnie ignorując pytania, wsiadł do rządowej limuzyny i odjechał. Stacja informacyjna TVN 24 sytuację tę określiła dosłownie: "Pytany o Pawlaka, premier dał nogę".
>>>Pitera: Pawlak musi odejść ze straży
Rzecznik rządu zapewnia jednak, że premier odniesie się do tej sprawy, ale dopiero wtedy, kiedy uzna to za stosowne. Kiedy to będzie? Tego niestety Paweł Graś nie precyzuje.
O problemie Pawlaka nie za bardzo chcą też rozmawiać prominentni politycy PO. "Czekamy na wypowiedź premiera, sami nie będziemy wyskakiwać przed szereg" - tłumaczy jeden z członków zarządu PO. A inny członek tego gremium dodaje: "Dzwoniłem nawet po jakieś wytyczne, ale nic nie usłyszałem."
Jak ustaliliśmy, sprawa zarzutów pod adresem wicepremiera Pawlaka od środy ani razu nie pojawiła się w tak zwanych "oesach", czyli oficjalnych stanowiskach klubu PO, które co dzień rano rozsyłane są do parlamentarzystów Platformy. "Nie ma stanowiska premiera, politycy wypowiadają się w różny sposób, a na dodatek sprawa nie dotyczy klubu parlamentarnego, tylko rządu, to o czym mieliśmy pisać" - tłumaczy osoba z kierownictwa klubu.
>>>Resort Pawlaka potwierdza nasze zarzuty
Wiadomo za to, że opisaną przez nas historią ma zająć się zarząd Platformy na swoim najbliższym posiedzeniu. "Myślę, że wtedy będziemy w końcu mieli jakieś klarowne stanowisko w tej sprawie" - podkreśla nasz rozmówca.
W nieoficjalnych rozmowach politycy Platformy przyznają, że sprawa Pawlaka jest dla nich bardzo niezręczna do komentowania. "Mamy problem, bo zieloni są przekonani, że tę całą aferę to my inspirowaliśmy. Dlatego lepiej siedzieć cicho. Musimy to przeczekać" - mówi nam prominentny polityk PO.
Na ruch zdecydowali się natomiast ludowcy. Zgłosili własny projekt ustawy o opcjach walutowych do laski marszałkowskiej. Zrobili to, mimo iż wcześniej obie strony ustaliły, że wspólnie będą pracować nad takim dokumentem. "Wspólny projekt jest niemożliwy, my nie złożymy innego projektu i nie odstąpimy od tych naszych warunków, a PO nie zaakceptuje naszego, więc nie ma sensu zwlekać" - tłumaczy szef klubu PSL Stanisław Żelichowski.
>>>Szczygło: Niech służby prześwietlą Pawlaka
Według Platformy to nie przypadek. "Stronnictwo robi wszystko, by odwracać uwagę od swojego prezesa. Chcą z niego zrobić bohatera walczącego z opcjami. Trzeba to przeczekać" - mówi ważny poseł Platformy. Jak dodaje, w umowie koalicyjnej jest zapis, o tym, że nie można forsować projektu jakieś ustawy wbrew koalicjantowi. "Test umowy i koalicji odbędzie się na sejmowej sali, zobaczymy, jak wypadnie. Ale wierzę w to, że koalicja przetrwa tę próbę" - podsumowuje osoba z zarządu Platformy.