"Nie można wykluczyć, że z list Libertas zostaną wybrani wartościowi deputowani, których chcielibyśmy przyjąć do naszego klubu Europejskich Konserwatystów. Ale nie będzie w tym żadnego automatyzmu"- mówi nam eurodeputowany PiS Konrad Szymański.
>>> Po traci poparcie, a Libertas zyskuje
Europejscy Konserwatyści to nazwa nowej frakcji, którą w europarlamencie PiS chce utworzyć razem z brytyjskimi konserwatystami i rządzącą obecnie w Czechach Obywatelską Partią Demokratyczną (ODS). Na początku tygodnia prezydent Czech Vaclav Klaus, który wywodzi się z ODS, przyjął w Pradze Declana Ganleya. A lider delegacji ODS w europarlamencie Jan Zahradil już zapowiedział, że szeregi nowego klubu zasili Libertas. "Jeśli Libertas nie będzie w stanie utworzyć własnego ugrupowania, przyłączenie się do naszego klubu jest całkowicie możliwe" - oświadczył portalowi EUobserver.
Warunkiem utworzenia własnego klubu jest wprowadzenie do zgromadzenia w Strasburgu przynajmniej 25 posłów z 7 różnych krajów. A tego Ganley raczej nie dokona. Jego ludzie będą więc musieli szukać miejsca w innych frakcjach.
Dlaczego właśnie PiS rozważa z nimi współpracę? Konrad Szymański podkreśla, że choć w Polsce kandydaci eurosceptycznego ugrupowania są słabi, a ich szanse na dostanie się do europarlamentu właściwie żadne, to Libertas ma znacznie poważniejszych polityków w innych krajach Europy. To Czechy, Francja i Łotwa.
>>> Ganley nie da pieniędzy na kampanię Libertas
Zdaniem polskiego eurodeputowanego są też pewne zbieżności programowe. "Bliski jest mi postulat Libertasu wprowadzenia większej kontroli nad Komisją Europejską. Dziś ta instytucja działa niemal bezkarnie" - podkreśla polityk PiS.
Z kolei brytyjscy konserwatyści, którzy wedle sondaży zadadzą w czerwcu Partii Pracy Gordona Browna druzgocącą klęskę, są podobnie jak Libertas przeciwnikami traktatu lizbońskiego.
Jan Zahradil przyznaje, że ODS, PiS i brytyjscy konserwatyści już teraz prowadzą rozmowy z kilkoma małymi ugrupowaniami w Europie w sprawie możliwej współpracy. Jeśli zakończyłyby się powodzeniem, Europejscy Konserwatyści mogliby się stać czwartym co do wielkości klubem politycznym w europarlamencie po chadekach, socjalistach i liberałach. Z około 65 posłami mieliby więcej do powiedzenia niż np. Zieloni.
>>> To mówił Wałesa na kongresach Libertas
Jednak Jacek Saryusz-Wolski, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego, uważa, że zapowiedź współpracy z Libertasem nie ma sensu. "Ilość głupot wygadywanych w kampanii wyborczej jest niezmierzona. I to zaliczam do jednej z nich"- mówi DZIENNIKOWI. Jego zdaniem Libertas nie ma szans na wysłanie do Strasburga choćby jednego posła. A nawet gdyby tak się stało, to współpraca z ugrupowaniem głoszącym zupełnie inny program polityczny jest wobec wyborców nieuczciwa.