"Tak jak obiecałem będę sam i proponuje rozmowę, w której będą mieli odpowiednio dużo czasu do wykorzystania. To jest prawie godzina, w dobrym czasie telewizyjnym, gdzie nie będzie innych gwiazd, tylko będą stoczniowcy i ja i gdzie będziemy mogli serio porozmawiać. Mam nadzieję, że nie zdezerterują, bo nie ma żadnego powodu" - powiedział premier.
Wcześniej przewodniczący "Solidarności" skarżył się w TVN24, że nie ma jeszcze ustalonych żadnych szczegółów tej debaty, a strona rządowa kontaktowała się z nim zaledwie dwa razy za pośrednictwem SMS-ów. Romanowi Gałęzewskiemu nie podoba się to, że nie będzie moderatora debaty. "Czy mam przerywać premierowi?" - pytał retorycznie.
>>> "Chemiczny Donald" na stoczniowej ulotce
Ale rzecznik rządu odpiera te zarzuty. Paweł Graś twierdzi, że wczoraj rozmawiał pół godziny z wiceszefem stoczniowej "Solidarności" Karolem Guzikiewiczem o poniedziałkowym spotkaniu z szefem rządu. Graś określił tę rozmowę jako "sympatyczną i miłą".
>>> Starcie Tuska ze związkowcami bez publiki
Jednak Guzikiewicz zarzuca, że rząd chce wykorzystać tę debatę dla własnej propagandy. Problemem stało się również to, kto ma zaprosić szefa "Solidarności" Janusza Śniadka. Strona rządowa mówi, że stoczniowcy mają dowolność w doborze swojej reprezentacji, a związkowcy odpierają, że to nie oni są gospodarzami debaty i dlatego Śniadek powinien dostać zaproszenie od rządu.
>>> To człowiek, który zmierzy się z Tuskiem
Związkowiec zarzuca, że scenariusz spotkania ustala premier Donald Tusk. "Żaden nasz punkt techniczny nie został uwzględniony" - podkreślił.
Guzikiewicz nie powiedział jednak w TVN24 wprost, że debata może się nie odbyć. Zrobił to Roman Gałęzewski, który stwierdził: "Mam poważne wątpliwości, czy debata się odbędzie".