"Premier chyba stchórzył i teraz próbuje wyciągać przybudówki Platformy Obywatelskiej, które są w stoczni" - powiedział szef "S" w Stoczni Gdańskiej Roman Gałęzowski w TVN24. "Przecież pan Tusk zaprosił nas, a teraz skupia się na tym, by zaprosić kilkuprocentowy związek, by debata nie była merytoryczna" - dodał. "To są warunki, które są nie do podważenia. Z osobami, króre nie walczyły o stocznię nam nie po drodze. Koniec" - podkreślił.
>>> Związki pokłóciły się o debatę z Tuskiem
Czy w takim razie dojdzie do wieczornej debaty? "Dziwi mnie postawa Solidarności. Ja pamiętam czasy, w których władza mówiła, że to właśnie Solidarność jest związkiem niereprezentatywnym" - powiedział rzecznik rządu Paweł Graś. I dodał, że jeszcze spotka się z liderami stoczniowej "S", by przekonywać ich do wzięcia udziału w debacie.
W piątek okazało się, że oprócz "S" i OPZZ rząd zaprosił na debatę także dwie pozostałe organizacje działające w stoczni: Związek Zawodowy "Okrętowiec" i Związek Zawodowy Inżynierów Techników.
Szef "Okrętowca” Marek Bronk nie zamierza rezygnować z uczestnictwa w debacie. "A dlaczego miałbym nie przychodzić? Dostałem zaproszenie, a premierowi się nie odmawia" - mówi.
>>> Związkowcy: Nawet ZOMO się nie baliśmy
Szef Związku Zawodowego Inżynierów Techników Wiesław Szady wciąż nie zdecydował, czy weźmie udział w debacie. Jak sam mówi, więcej ma do zarzucenia kolegom z "S", których nie uważa za prawdziwych stoczniowców, niż rządowi. "Naprawdę nie wiem, czy iść, bo szykuje się tam polityczna awantura" - mówi.