Tak oczekiwanej debaty nie będzie, bo rząd nie przystał na warunek "S" i OPZZ. Domagały się one wyłączności na wieczorną rozmowę w z Donaldem Tuskiem. Nie chciały, by w spotkaniu uczestniczyły dwa pozostałe, i zarazem znacznie mniejsze, związki.

Reklama

>>> Nie ma kompromisu rządu ze związkowcami

Ogłaszając decyzję o zerwaniu rozmów z premierem szef "S" w Stoczni Gdańskiej powtórzy swoje argumenty. Według niego Związek Zawodowy Inżynierów i Techników i Związek Zawodowy "Okrętowiec" to przybudówki Platformy Obywatelskiej i dodał, że z ludźmi, którzy nie walczyli o stocznię, jest "mu nie po drodze".

"Przepraszamy Polaków. To nie nasza wina, to rząd nie spełnił nawet naszych najmniejszych żądań. Spotkamy się 4 czerwca na mszy przed pomnikiem Poległych Stoczniowców" - dodał wiceszef "S" w Stoczni Gdańskiej Karol Guzikiewicz.

"Premier opóźniła tę debatę, bo czekał na to, co my będziemy chcieli poruszyć. Gdy się przekonał, że jesteśmy merytorycznie przygotowani, sięgnął po swoje przybudówki. A my chcieliśmy go zapytać, dlaczego nie ma tu najnowocześniejszej stoczni w Europie. Bo takie złożył inwestor z Ukrainy po zbadaniu bilansów zakładu" - powiedział Gałęzewski.

"Mali" na razie nie zamierzają rezygnować z debaty, jeśli będzie chciał się z nimi spotkać Donald Tusk. "Dziwi mnie żądanie Solidarności. Premier mnie zaprosił i zaproszenia nie odwołał" - mówi DZIENNIKOWI szef Związku Zawodowego Inżynierów i Techników w Stoczni Gdańskiej Wiesław Szady. "Ja powiem tak. Pracuję w stoczni od 1971 roku. Jak ja o nią walczyłem, to tych panów z Solidarności nie było. A zresztą o jakiej walce mówimy. Czy palenie opon jest skuteczne? W zatruwaniu środowiska na pewno, ale czy nie odstrasza armatorów?” - zastanawia się Szady w rozmowie z nami.