Był to kolejny protest pod tym hasłem. Dziś o tym, że "nie będą płacić za ich kryzys" przyszło poinformować premiera, posłów i ministra finansów kilkuset związkowców. Do Warszawy przyjechali głównie górnicy i ratownicy medyczni.

Reklama

Było głośno. Związkowcy mieli ze sobą gwizdki, z których cały czas robili dobry użytek. Wyły syreny, odpalano petardy. Na szczęście, poza tym było spokojnie. Nie powtórzyły się więc zajścia sprzed ponad trzech tygodni. Wtedy po bitwie związkowców z policją rannych było ponad dwadzieścia osób.

>>>Sierpień'80: Porwij szefa. Pomożemy!

Protestujący domagali się podniesienia płacy minimalnej o co najmniej 500 zł oraz odstąpienia od zapowiadanych przez rząd zmian w Kodeksie pracy w ramach tzw. pakietu antykryzysowego. Ratownicy medyczni żądali też utrzymania państwowego ratownictwa medycznego i zakazu pracy dla prywatnych firm ratowniczych. Sprzeciwili się też zwolnieniom w ratownictwie.Petycja z żądaniami trafiła do kancelarii premiera.

Reklama